Trzeci wymiar muzyki

Rock w Kinie. Byłem na scenie z Bono i z jego kolegami. Dzięki filmowi „U2 3D"! - pisze Jacek Cieślak

Aktualizacja: 04.04.2008 01:34 Publikacja: 03.04.2008 21:45

Trzeci wymiar muzyki

Foto: Materiały Promocyjne

Film wyprodukowany przez U2 otwiera nową erę kinowego szaleństwa.

Oglądałem pokaz przedpremierowy w pustej sali, ale jestem pewien, że gdy po premierze zapełni się widzami – atmosfera w kinie będzie równie gorąca jak na stadionie. "U2 3D" to szansa przeżycia koncertu "Vertigo" dla osób niemających pieniędzy na bilety lub obawiających się tłumu. Ci zaś, którzy oglądali show w Chorzowie z korony Śląskiego, widzieli Bono na telebimach. Teraz mogą zobaczyć każdy por jego skóry, każdą kroplę potu, która jest dowodem na to, że wciąż daje z siebie wszystko.

To powód do radości, bo gdy przed laty organizował megawidowisko "Zoo TV", przedstawiał się jako megaidol i McFistofeles świata multimediów. Autoironia świadczyła, że ma świadomość, iż zabrnął w ślepy zaułek gwiazdorstwa, ale nie ratowała go z opresji. Wielu z nas uwielbia najnowsze płyty U2, jednak zachwyt nie wycisza obaw, że wokalista odleciał w świat wielkiego biznesu i polityki. "U2 3D" wzbogaci oczywiście kasę zespołu o kolejne miliony, ale jednocześnie przekonuje, że muzyka Irlandczyków wciąż płynie prosto z serca. Sam fakt, że zgodzili się na udział w pierwszym trójwymiarowym filmie koncertowym, świadczy, że nie boją się oceny najsurowszych fanów.

Oczami kamer wirujących ponad głowami muzyków widzimy z bliska wybuch rockowego gejzeru podczas odliczania uno, duo, tres, gdy koncert w Buenos Aires rozpoczynają "Vertigo" i "Beautiful Day". Ale także pokryte farbą włosy Bono, który musi być szpakowaty jak basista Adam Clayton, a już na pewno jest znacznie od niego niższy, czego nie lubi, bo niski wzrost nadrabia wysokimi butami i wielkim sercem.

Zaskoczył mnie filmowy obraz perkusisty Larry'ego Mulle- na. Zazwyczaj znajduje się na ostatniej linii rockowego natarcia, teraz mogłem zajrzeć mu do bębnów, czyneli, listy pio- senek i szklanki z mocno schłodzonym napojem, przede wszystkim jednak w oczy – mądre i skupione, jakby grał pod- czas mszy. Równie miło było patrzeć, gdy walił w werbel na wybiegu otoczony tysiącami fanów. Edge, skrywając łysinę pod charakterystyczną czapeczką, wspaniale wykonuje majestatyczne riffy "Sunday Bloody Sunday" i hendriksowskie solo podczas "Bullet the Blue Sky".

Reklama
Reklama

Ale największe i niespodziewane wzruszenie przeżyłem podczas "Miss Sarajevo". Piosenka powstała jako protest przeciwko wojnie na Bałkanach, a Bono śpiewał ją z Lucianem Pavarottim. Kpiliśmy z rock- manów, którzy mają czelność stanąć do rywalizacji z wielkim tenorem. Kiedy jednak wokalista U2 po wykonaniu swojej partii wchodzi w operowy zaśpiew i na naszych oczach staje się głosem Pavarottiego, gdy dziękuje za brawa charakterystycznym dla Włocha gestem chusteczki – mamy do czynienia z rockowym cudem, czystą rockową magią. Ale jest jeszcze coś ważniejszego: przyznajmy szczerze, że w rockowym zapale na koncercie najważniejszy jest dla nas gitarowy riff czy uderzenie w werbel, a ze słów pamiętamy ledwie przebojowy refren. Kiedy jednak w filmie Bono śpiewa "Miss Sarajewo", docierają do nas z całą mocą słowa o Pierwszej Komunii, modlitwie w synagodze i pielgrzymce do Mekki. Ekumeniczne przesłanie miłości, które Bono przekazuje, wkładając na czoło opaskę z religijnymi symbolami trzech monoteistycznych religii: islamskim półksiężycem, sześcioramienną gwiazdą i chrześcijańskim krzyżem. Układają się w słowo "coexist" (współistnieć).

Oglądając tę część koncertu w Chorzowie, śmiałem się z przerysowanego, bliskiego kiczu aktorstwa wokalisty. W "U2 3D" najważniejsze było posłanie pokoju – zawarte również w "Pride (In the Name of Love)" czy "One". Sądząc po reakcjach tysięcy młodych ludzi – zapadło im głęboko w serca. A o tym, że muzycy U2, mimo wielu muzycznych i życiowych zakrętów, są nadal rockowymi apostołami miłości, dobitnie świadczył statyw mikrofonu Bono, na którym w finałowym zbliżeniu widzimy różaniec.

 

 

 

 

Reklama
Reklama

Film wyprodukowany przez U2 otwiera nową erę kinowego szaleństwa.

Oglądałem pokaz przedpremierowy w pustej sali, ale jestem pewien, że gdy po premierze zapełni się widzami – atmosfera w kinie będzie równie gorąca jak na stadionie. "U2 3D" to szansa przeżycia koncertu "Vertigo" dla osób niemających pieniędzy na bilety lub obawiających się tłumu. Ci zaś, którzy oglądali show w Chorzowie z korony Śląskiego, widzieli Bono na telebimach. Teraz mogą zobaczyć każdy por jego skóry, każdą kroplę potu, która jest dowodem na to, że wciąż daje z siebie wszystko.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Reklama
Film
Trudne wyzwania imigranckich dzieci z wiedeńskiej podstawówki
Film
Jak Vera Brandes zorganizowała słynny solowy koncert Keitha Jarretta w Kolonii?
Patronat Rzeczpospolitej
19. BNP Paribas Dwa Brzegi: Złota Palma z Cannes na otwarcie, Marcin Dorociński bohaterem retrospektywy
Film
Zmarł Michael Madsen, znany aktor filmów Quentina Tarantino
Film
Dinozaury, Superman i „Vinci 2" Machulskiego. Co czeka na nas w kinach latam?
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama