Żyjący w latach 1919 – 2003 Zbigniew Lengren uchodził za człowieka niezwykle wytwornego, obdarzonego finezyjnym poczuciem humoru. Do 14. roku życia miał obywatelstwo szwedzkie. Dzieciństwo spędził w Toruniu. Tam też ukończył wydział Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Jego ojciec Juliusz był przedstawicielem firmy telefonicznej Ericsson zakładającej w mieście telefony.
Jak wspominała córka Katarzyna – naturalny wdzięk Lengrena kilkakrotnie uratował mu życie. Uciekł z transportu do oflagu. Jako żołnierz był świadkiem pełnych okrucieństwa scen i uznał wtedy, że trzeba ludzi rozbawić i odciągnąć od złych wspomnień.
Przetrwał czasy stalinizmu, nie angażując się w satyrę polityczną. Został znanym grafikiem, w PRL wydawano książki z jego pracami, organizowano wystawy. Kłopoty pojawiły się dopiero, gdy w latach 60. jego rysunki opublikowała paryska „Elle".
Wśród postaci wymyślonych przez Lengrena największą sławę zyskał prof. Filutek, który w 1946 roku po raz pierwszy trafił na ostatnią stronę „Przekroju". Przygody staruszka w meloniku, któremu często towarzyszył pies Filuś, szybko zyskały sympatię czytelników. Znany z pracowitości i poczucia obowiązku Lengren dostarczał je krakowskiemu tygodnikowi przez ponad 50 lat. Profesor Filutek, ukazywany zawsze z profilu, żył w swoim nieco odrealnionym świecie. Czasem przeżywał przygody damsko-męskie, choć erotyka była delikatna i subtelna. Bywały chwile, że popularność profesora nieco denerwowała samego Lengrena. Opowiadał, że narysuje kiedyś historyjkę, w której jego bohater wpada pod tramwaj... Ale to był jedyny przypadek, kiedy nie dotrzymał słowa.
Zbigniew Lengren, ojciec Katarzyny – malarki i scenografa oraz Tomasza, reżysera i aktora, był kawalerem Orderu Uśmiechu. W Ustroniu Morskim, w alei Sław Karykatury, odsłonięto jego ławeczkę.