Po raz pierwszy mamy w tym miejscu pokaz w całości poświęcony fotografiom prasowym, ale ich styl porównywany jest przecież do zdjęć ojca fotoreportażu Henri'ego Cartier-Bressona. To wyjaśnia wszystko.
Cartier Bresson głosił, że o jakości zdjęcia przesądza "decydujący moment", co oznacza, że fotografik powinien być we właściwym miejscu i we właściwym czasie. I naciskając migawkę, trafić w ten ułamek sekundy, który pozwala ogarnąć całość wydarzenia, wydobywając jego sens, jak i piękno chwili.
Czarno-białe zdjęcia czwórki fotoreporterów „Świata" - Władysława Sławnego (1907-1991), Konstantego Jarochowskiego (1920-1978), Jana Kosidowskiego (1922-1999) i Wiesława Prażucha (1925-1992) spełniają doskonale te warunki, co zapewne nie było wyłącznie kwestią intuicji, ale i świetnej znajomości światowych trendów fotografii. Władysław Sławny, współzałożyciel i pierwszy szef działu fotograficznego „Świata", mieszkał na emigracji we Francji od lat 30. i tam zajmował się fotografią. Do Polski powrócił dopiero w 1950 roku (po siedmiu latach w PRLu miał na tyle dość siermiężnej rzeczywistości, że ponownie wyjechał, już na stałe, do Francji). Jana Kosidowskiego wojenne losy zaprowadziły do Nowego Jorku, gdzie ukończył New York Institute o Photgraphy. Mógł tam też czerpać wzory z amerykańskiego magazynu „Life". Do kraju wrócił, w 1951 roku. Wiesław Prażuch został potem prezesem ZG ZPAF i redaktorem naczelnym kwartalnika „Fotografia", a Konstanty Jarochowski kontynuował pracę w „Stolicy".
Tygodnik ilustrowany „Świat" dokumentował polską rzeczywistość w latach 1951-1969, rozchodząc się w 300-tysięcznym nakładzie. Nie ma więc wielkiej przesady w zdjęciu Wiesława Prażucha, przedstawiającym listonoszy, niosących do redakcji wypchane torby z telegramami gratulacyjnymi z okazji 10-lecia czasopisma.
Na obecnej wystawie znalazły się fotografie, które publikowano na jego łamach, ale także te, które nie mogły się na nich znaleźć.