Reklama

O krok od sławy - recenzja filmu

Mick Jagger, Sting i Bruce Springsteen opowiadają o swoich chórzystkach - pisze Jacek Cieślak.

Aktualizacja: 20.06.2014 09:57 Publikacja: 20.06.2014 09:50

Słynne chórzystki Jo Lawry, Judith Hill i Lisa Fischer, bohaterki dokumentu „O krok od sławy”. Film

Słynne chórzystki Jo Lawry, Judith Hill i Lisa Fischer, bohaterki dokumentu „O krok od sławy”. Film od dziś w kinach

Foto: Spectator

W nagrodzonym Oscarem dokumencie „O krok od sławy" Neville'a Morgana jest materiał na kilka filmów fabularnych o ludziach drugiego planu show-biznesu: chórzystkach i chórzystach. Mają głosy nie gorsze niż Aretha Franklin, Mick Jagger czy Stevie Wonder, a pozostali w cieniu. Do czasu premiery tego filmu.

– Była druga w nocy, nagrywaliśmy w Ameryce „Gimme Shelter" – mówi Mick Jagger o jednym z najsłynniejszych utworów Stonesów. – Uznaliśmy, że byłoby najlepiej, gdyby refren o gwałcie i morderstwie zaśpiewała kobieta.

Śpiewanie w piżamie

– Zadzwonili z wytwórni – opowiada Merry Clayton. – W słuchawce usłyszałam, że mam się pojawić w studiu Stonesów. Byłam zaspana, miałam wałki zakręcone na włosach. Pojechałam w piżamie.

Jagger dał jej swobodę, jakiej nie miała wcześniej w nagraniach sesyjnych. I już za pierwszym razem zaśpiewała porywająco.

– Kiedy doszło do powtórki, postanowiłam podwyższyć głos o oktawę i wysłać wszystkich w muzyczny kosmos. Wysłałam! – wspomina. Była tak zwaną Rayettką – zaczynała w chórku Raya Charlesa. Przeszła u niego dobrą szkołę. A The Allman Brothers zaprosili ją do nagrania „Sweet Home Alabama".

Reklama
Reklama

Claudia Lennear praktykowała u boku Tiny Turner, u której bycie chórzystką stało się czymś więcej niż tylko śpiewaniem. Trzeba było być aktorką, tancerką, seksbombą, pobudzać wyobraźnię męskiej części publiczności.

– Na szczęście to był czas początków ruchu hipisowskiego, wyzwolenia obyczajowego i palenia staników – wspomina Lennear. Pozowała do „Playboya" i wypatrzyli ją Stonesi. Stała się ich główną chórzystką. Nazywali ją Brown Sugar.

– Stworzyliśmy z Mickiem szaloną relację – opowiada. – Robiliśmy różne wariactwa, wymienialiśmy się ciuchami...

Dziś głównym głosem wspierającym Stonesów jest Lisa Fisher. To ona śpiewa „Gimme Shelter", gdy Jagger nie daje już rady. Jest też muzą Stinga, który podczas koncertów daje jej pole do popisu i pozwala na improwizacje. Również w studiu głos Fisher odegrał ważną rolę w wielu piosenkach byłego lidera The Police. W „Hounds of Winter" wyraża samotność.

Kariery chórzystek zaczęły się od słynnej Darlene Love, która przewodziła najbardziej kreatywnej żeńskiej grupie lat 60., The Blossoms. Najpierw śpiewały z białymi wokalistkami. Śmiały się z nich, nazywały „czytelniczkami", bo nie potrafiły niczego wykonać bez nut. Love i jej koleżanki improwizowały, na scenie były sexy, tańczyły jak szalone. Na planie filmu spotkały się po 30 latach.

Frustracje i załamania

Są wciąż w rewelacyjnej formie. Sypią tytułami szlagierów, w których tworzyły chórki. Bez nich nie byłoby tych przebojów. Darlene podpisała też solowy kontrakt z najsłynniejszym producentem Ameryki Philem Spectorem. Nagrywała piosenki, ale ukazywały się na płytach zespołów, które były sztucznymi tworami firm fonograficznych.

Reklama
Reklama

– To stało się frustrujące – wspomina Love. – The Crystals cieszyły się pierwszym miejscem na liście przebojów, nie słysząc nawet piosenki, która rzekomo była ich dziełem. A to ja śpiewałam!

Takich historii jest wiele. Szansę dawała Anglia, gdzie szerzył się kult czarnoskórych chórzystek. Tam dostawały wolną ręką, mogły być kreatywne. To był pierwszy krok w stronę sławy, o której marzyły. I wtedy zaczynał się dramat. Claudia Lennear próbowała śpiewać solo, ale gdy jej kariera pomimo nagrania trzech świetnych płyt nie wypaliła, załamała się i zrezygnowała. Od wielu lat jest nauczycielką hiszpańskiego.

Love podpisała umowę z nowymi producentami, ale Phil Spector przejął jej kontrakt. Nie wytrzymała nerwowo. W czasie jednej z sesji wyszła ze studia i zamilkła na lata.

Wielką karierę udało się zrobić tylko Sheryl Crow, która zaczynała u Michaela Jacksona. Potem jego główną wokalistką stała się Judith Hill, przedstawicielka najmłodszego pokolenia chórzystek. Judith przygotowywała się do come backu Jacksona. Była po pierwszych próbach, to na niej miała spocząć odpowiedzialność za powodzenie występów osłabionego gwiazdora. Ale Jacko zmarł.

W tej historii odbija się dramat wokalistek, które przez całą karierę pełnią wyłącznie rolę usługową, służebną. Judith Hill nie chce się do niej ograniczać. Nagrywa, daje solowe koncerty. Wciąż jest ?o krok od wymarzonej sławy. O krok, ale jednak.

– Z solową karierą jest problem: trzeba mieć szczęście, dobrego producenta i autora. Świetny głos nie wystarczy – mówi Sting.

Reklama
Reklama

Żeby zarobić na samodzielność, Judith Hill wciąż wspiera światowe gwiazdy. Można ją zobaczyć na występach Steviego Wondera. Z Kylie Minogue występowała w peruce, bo się wstydziła, a i tak została rozpoznana i skrytykowana przez swoich fanów.

Swego dopięła 70-letnia Darlene Love. W uznaniu zasług została zaproszona do najbardziej prestiżowego grona artystów skupionych w Rock And Roll Hall of Fame. Wykonała wtedy specyficzny ukłon w stronę młodszych koleżanek. Zaśpiewała piosenkę o wspieraniu innych.

Film
Gwiazda seriali „Sex Education” i „Biały lotos” Aimee Lou Wood kręci film w Polsce
Film
12 filmów ze wsparciem Warszawy i Mazowsza. Jakie to produkcje?
Film
Wenecja 2025 zapowiada się jako festiwal pełen gwiazd
Film
Sandra Drzymalska jako Violetta Villas i Izabella Łęcka
Film
BNP Paribas Nowe Horyzonty we Wrocławiu: protesty i wielkie święto kina
Reklama
Reklama