Dzięki dopłatom z budżetu państwa kredyty dla rolników są bardzo tanie. Rozporządzenie, które weszło w życie w ubiegłym tygodniu, przewiduje, że w niektórych wypadkach może ono sięgnąć zaledwie 2 proc. w skali roku.
Według szacunków resortu rolnictwa dzięki kredytom tylko w pierwszym kwartale tego roku ruszą inwestycje warte 1,6 mld zł. – Spodziewamy się ogromnego zainteresowania tymi kredytami. To ostatni rok preferencyjnego finansowania zakupu gruntów rolnych i wiele dużych gospodarstw oraz przedsiębiorstw ma plany zakupu ziemi – ocenia Renata Dunin, menedżer produktu z banku ING.
Banki nie są jednak zachwycone taką sytuacją. Na rolniczych kredytach zarabiają bowiem coraz mniej. Realna skala oprocentowania zależy od wysokości stopy redyskonta weksli pomnożonej przez współczynnik określony w umowach (wynosi on 1,3 – 1,5). Gdy stopy procentowe były wysokie, zarabiały sporo. Po ich obniżeniu udzielanie kredytów rolnikom jest mało zyskowne. Oprocentowanie w skali roku sięga obecnie 5,25 proc., podczas gdy jeszcze jesienią wynosiło 6,75 proc.
– Jeśli współczynnik redyskonta weksli i obowiązujące również ograniczenia prowizji nie zostaną zmienione, banki będą zmuszone wybierać tylko projekty największe i z najlepszymi zabezpieczeniami – mówi Agnieszka Wolska, menedżer produktu z Banku ING.
Koszty rolniczych kredytów podraża biurokracja. Jeszcze cztery lata temu preferencyjne kredyty dla wsi miało w ofercie 16 banków, teraz została z nich połowa.