– Narodowy Bank Polski jest operacyjnie gotowy do interwencji na rynku walutowym, gdy zajdzie taka potrzeba – powiedział PAP wiceprezes NBP Piotr Wiesiołek.
[b] [link=http://www.rp.pl/temat/421426.html] Sprawdź aktualne notowania walut[/link][/b]
Takie stwierdzenie w momencie, kiedy złoty był najmocniejszy od kilkunastu miesięcy, zostało odczytane przez rynek jako słowna interwencja mająca na celu osłabienie waluty. Sygnał wysłany przez Wiesiołka zbiegł się z wypowiedziami członków nowej Rady Polityki Pieniężnej, którzy sugerują, że zagrożeniem dla wzrostu gospodarczego jest właśnie mocny złoty. Szkodzi on eksporterom, którzy mają mieć spory udział w szybszym wzroście PKB. Dlatego w wypowiedziach członków rady uwidacznia się niechęć do podwyżek stóp, które mogłyby jeszcze bardziej zachęcić inwestorów do kupowania polskiej waluty, co skutkowałoby jej dalszym umocnieniem. – Nie należy oczekiwać takich ruchów, bo nie ma żadnych okoliczności, które by je uzasadniały – twierdzi Elżbieta Chojna-Duch z RPP. Wiesiołek zapewnił „Rz”, że chodziło mu jedynie o pokazanie rynkowi, iż NBP jest przygotowany do reagowania. Rynkom to jednak wystarczyło. Złoty pogłębił wczoraj straty względem euro – na koniec dnia inwestorzy płacili za wspólną walutę już ponad 3,9 zł. Jeszcze w środę euro było tańsze i kosztowało nawet 3,86 zł.
– Bank centralny dolał oliwy do ognia. Inwestorzy sprzedają złotego, widząc, jak szybko się ostatnio umacniał. Można się spodziewać dalszego osłabienia, do poziomu 3,95 zł za euro – mówi Jan Koprowski, diler walutowy w BNP Paribas. Tak dużych zmian, jak na złotym, nie można było się doszukać w przypadku innych walut regionu.
Ekonomiści BRE Banku ostrzegają, że „eksponowanie problemu kursu oznaczać może, że rynek zacznie wyceniać scenariusz, w którym RPP spóźni się z podwyżkami stóp, co przełoży się na większą skalę podwyżek”. Ich zdaniem paradoksalnie doprowadzić to może do większych wahań kursu.