Przy znacznych obrotach ceny akcji na warszawskiej giełdzie spadły wczoraj o 3,1 proc. Wyprzedaż akcji trwała od samego rana, a bezpośrednią przyczyną takiego przebiegu sesji, jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, były wydarzenia na rynkach zachodnich.
Tam w reakcji na wprowadzony przez Niemcy we wtorek wieczorem zakaz krótkiej sprzedaży niektórych instrumentów finansowych kursy akcji poszły ostro w dół. Na domiar złego giełdy amerykańskie również mocno traciły, mimo iż dane na temat inflacji były korzystne. W kwietniu ceny wzrosły o 2,2 proc. rok do roku, podczas gdy analitycy oczekiwali wzrostu o 2,4 proc. To pokazuje, że odporni do niedawna na wydarzenia w Europie Amerykanie coraz bardziej przejmują się kłopotami na Starym Kontynencie.
W Warszawie najmocniej traciły papiery KGHM. Cena akcji spadła o 5,3 proc., do najniższego poziomu od końca lutego tego roku. Była to reakcja na taniejącą na świecie miedź, ale także na skromniejszą, niż oczekiwano, kwotę wypłacanej w tym roku dywidendy przez lubiński koncern.
Jednocześnie znalazły się walory czeskiego CEZ, który zaliczany jest do spółek defensywnych. Defensywny charakter mają też walory PGE, które wczoraj spadły do najniższego poziomu w historii. O ponad 2 proc. potaniały akcje niedawnego debiutanta PZU. Mimo że powódź może negatywnie wpłynąć na wyniki ubezpieczyciela, kurs zachował się wczoraj lepiej niż rynek.
W trakcje sesji właściciela zmieniły akcje za prawie 3 mld zł. Tak duży obrót, wyłączając dzień debiutu papierów PZU na giełdzie, ostatni raz zanotowano 19 marca, czyli w dniu, kiedy wygasały kontrakty terminowe. Największy obrót, obok PZU, odnotowano na papierach KGHM – handlowano akcjami stanowiącymi 1,42 proc. wszystkich papierów spółki, co nie zdarza się często.