Nowe przepisy (tzw. Bazylea III) mogą wejść w życie za mniej więcej dwa lata i dotyczą m.in. poziomu wymaganego kapitału, wskaźników płynnościowych, kredytów walutowych, sposobu tworzenia rezerw, a nawet wynagrodzeń dla bankowców. Bazylejskiemu Komitetowi Nadzoru Bankowego w związku z ostatnim kryzysem chodzi przede wszystkim o zmniejszenie ryzyka w sektorze bankowym.
Dziś niektóre europejskie banki uwzględniają w kapitałach podstawowych (tzw. Tier 1), według których oblicza się ich współczynnik wypłacalności, np. niektóre instrumenty hybrydowe czy akcje preferencyjne. Po wejściu nowych regulacji (w zależności od ich ostatecznego kształtu) nie będą tego mogły robić, co oznacza, że sporo z nich może potrzebować dodatkowego kapitału.
– Na polskie banki te przepisy nie będą miały wpływu, ponieważ nasz system finansowy nie jest aż tak rozwinięty jak zachodnioeuropejski – tłumaczy Mariusz Grendowicz, prezes BRE Banku. – W kapitałach polskich banków nie ma tego typu instrumentów.
Jego zdaniem dla naszych banków groźniejsze są regulacje dotyczące płynności. Banki będą zmuszone mieć długoterminowe finansowanie długoterminowych kredytów. To znaczy, że nie będą mogły, tak jak dotychczas, z lokat trzy
– sześciomiesięcznych czy nawet krótszych finansować kilkuletnich czy wręcz 20-letnich kredytów. Nadzorcy z Bazylei żądają, żeby banki większy nacisk położyły na oferowanie klientom dłuższych niż rok lokat lub poszukały alternatywnych form finansowania. – Ta propozycja nie uwzględnia zróż-nicowania poszczególnych rynków w Europie – podkreśla Grendowicz. – W Polsce depozyty powyżej roku stanowią zaledwie 4 proc. wszystkich lokat. Nowa regulacja może ograniczyć akcję kredytową, co wpłynie na gospodarkę.