Chiński smok jest dziś kluczowym nabywcą obligacji skarbowych Stanów Zjednoczonych i krajów strefy euro, ale finansowanie zadłużonych państw nie zaspokaja już jego apetytu. Przejmuje po raz pierwszy w swojej historii renomowanego zachodniego producenta samochodów, posiadającego bardzo cenione na świecie technologie. To początek nowej ery dla marki „made in China”.
Czy teraz, poza nieco wyblakłym po decyzji o podwyżce VAT hasłem „zielonej wyspy Europy”, coś łączy Polskę z Państwem Środka?
Jeśli wnikliwie poszukamy, to jest to wyłącznie determinacja przedsiębiorców. Pokazuje to nasza swojska historia zwycięskiej walki polskiego tygrysa o dominację na krajowym rynku napoi energetycznych z zachodnim rywalem – czerwonym bykiem.
Dzieli nas jednak wszystko to, co jest związane z polityką gospodarczą państwa. My stawiamy na strategię „tu i teraz” – jak powiedział w Sejmie premier, karkołomnie szukając wymówki pozwalającej ominąć odważne decyzje zmieniające polskie finanse publiczne. A Chińczycy kalkulują na 10 – 15 lat do przodu.
Marka „made in Poland” potrzebuje wsparcia. Przede wszystkim mogłoby być nim określenie przez państwo wyraźnych priorytetów gospodarczych. Bo dziś w Kancelarii Premiera wciąż nie wiedzą, na jakiego konia postawić.