Wtorkowa sesja na rynku walutowym, podobnie jak poniedziałkowa, rozpoczęła się od osłabienia złotego. Za euro płacono rano 3,95 zł, za dolara 2,93 zł, a za franka 3,02 zł. Przez następne kilka godzin nasz pieniądz lekko zyskiwał na wartości. Aprecjacja nabrała przyspieszenia po godz. 14, gdy na rynek trafiły dane o styczniowej inflacji w Polsce. Wyniosła aż 3,8 proc. r./r. wobec spodziewanych 3,1 – 3,4 proc. Inwestorzy odebrali to jako zapowiedź szybkiej podwyżki stóp procentowych. Dlatego zaczęli kupować złotego. Przed zamknięciem euro kosztowało już 3,92 zł. Kurs dolara spadł do nieco ponad 2,9 zł, a franka poniżej 3 zł.
W odmienny sposób zareagowali inwestorzy na rynku długu. Zaczęli sprzedawać polskie obligacje, przez co ich rentowność mocno wzrosła. W przypadku dziesięciolatek było to 6,33 proc. (6,26 proc.), pięciolatek 5,86 proc. (5,78 proc.), a dwulatek aż 5,12 proc. (4,99 proc.).