Dlaczego po 25 latach od powstania wolnego rynku nie ma w kraju ani jednej książki typu katalog raisonne? Takie katalogi na świecie pozwalają łatwiej odróżnić falsyfikaty od autentyków. Nie ma katalogów nawet tak często spotykanych malarzy jak np. Jacek Malczewski.
Możemy podać dziesiątki nazwisk innych twórców, których dorobek dawno powinien być opracowany przez historyków sztuki. Są to np. Chełmoński, Brandt, Czachórski, Henryk Siemiradzki. Trudno zrozumieć, dlaczego nie ma katedry historii sztuki, gdzie profesor powie studentom: a teraz napiszecie prace magisterskie na temat np. Sotera Jaxy Małachowskiego, Bronisławy Rychter-Janowskiej, Stanisława Kamockiego, Stefana Filipkiewicza, Iwana Trusza. Dlaczego nie ma opracowania dorobku Erno Erba, którego prace są niezmiennie lubiane, kupowane i dlatego fałszowane? W tej trudnej sytuacji paradoksalnie jestem optymistą. Proszę zauważyć, że w ciągu dwóch–trzech ostatnich lat prawie każdy kolorowy tygodnik opinii systematycznie wydaje dodatek poświęcony historii Polski. To dowód, że są odbiorcy tych treści. To przejaw budzenia się świadomości narodowej, nie bójmy się tego słowa. Sądzę, że z czasem w naturalny sposób znajdą się tam treści poświęcone polskiej sztuce, która odzwierciedla przecież naszą historię. I to nie tylko tę z czasów np. Jana Matejki.
Dziś w dobrym tonie jest deprecjonowanie malarstwa Kossaków. Ale chyba nikt nie zrobił tyle dla budzenia i utrwalania świadomości narodowej. To była gigantyczna produkcja malarska, a jednocześnie edukacja historyczna. Obrazy Kossaków od pokoleń są w polskich domach. Nawet ich dorobek nie jest opracowany i jest stale fałszowany.
Nie ma książki np. o Tadeuszu Pruszkowskim, który odegrał podstawową rolę w dwudziestoleciu międzywojennym.
Nie znamy środowisk malarskich np. Poznania, Bydgoszczy czy Lwowa. Dlatego łatwiej wprowadzane są do handlu i sprzedawane falsyfikaty prac malarzy z tamtych środowisk. Niedawno byłem we Lwowie i oglądałem monografie, jakie Ukraińcy wydają o swoich wielkich i mniejszych malarzach. Możemy tylko pozazdrościć. U antykwariusza widziałem bogatą bibliotekę współczesnych opracowań każdego niemal malarza, który funkcjonuje na tamtejszym rynku.
Na Uniwersytecie w Toruniu, w Zakładzie Restauracji i Konserwacji Sztuki Nowoczesnej, dostępny jest najnowocześniejszy sprzęt, który umożliwia fizyko-chemiczne badanie autentyczności. „Moje Pieniądze" wiele razy pisały o tym. Dlaczego prywatni kolekcjonerzy nie korzystają z taniej możliwości weryfikowania swoich zakupów?