Polski Ład nie zrównuje poziomu obciążeń samozatrudnionych oraz pracujących na etacie, nie zmniejsza istotnie różnicy w wysokości płaconych podatków i składek – analizuje Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich. – A to dlatego, że w proponowanej reformie rząd otwiera dla samozatrudnionych furtkę w postaci ryczałtu z obniżonymi stawkami podatku i korzystniejszymi zasadami liczenia składki zdrowotnej wobec działalności gospodarczej prowadzonej inny sposób – wyjaśnia ekspert.
Obecnie w naszym systemie występują duże różnice w obciążeniach dochodów z pracy w zależności od formy zatrudnienia, na niekorzyść umów o pracę. Powoduje to tzw. podatkowy arbitraż, czyli, mówiąc w skrócie, wykonywanie takiej samej pracy, jakby się było pracownikiem najemnym, ale w formie działalności gospodarczej, tylko po to, by zyskać korzyści podatkowe. Taki arbitraż prowadzi do sztucznego samozatrudnienia, wypychania czy nawet przymuszania pracowników, by zakładali własne firmy.
W proponowanej reformie podatkowej rząd PiS kładzie szczególny nacisk na likwidację, a przynajmniej znaczące ograniczenie, różnic w obciążeniach różnych form zatrudnienia. To jeden z podstawowych celów reformy. Jednoosobowe działalności gospodarcze o wyższych dochodach mają płacić wyższe daniny (ryczałtowa dziś składka zdrowotna ma się zamienić na 9-proc. składkę proporcjonalną do dochodów, której nie będzie można odliczyć od PIT).
I rzeczywiście, przy dochodach rzędu 10 tys. zł na miesiąc łączny klin podatkowy w przypadku tzw. liniowców (chodzi o rozliczających się według 19-proc. liniowego PIT, a klin jest tu liczony łącznie ze składką na ZUS) ma wzrosnąć z obecnych ok. 28 proc. do ok. 36 proc., podczas gdy dla umów o pracę wynosić będzie 42–43 proc. Przy dochodach rzędu 30 tys. zł na miesiąc klin dla samozatrudnienia wzrośnie z ok. 22 do 30 proc., a dla etatowców wynosić będzie prawie 45 proc.
– Teoretycznie więc różnice powinny się zmniejszyć. Inne rozwiązania przedstawione w Polskim Ładzie powodują jednak, że ten cel nie zostanie osiągnięty – zauważa Kozłowski.