Przestali pracować nauczyciele, pielęgniarki, pracownicy poczty, kontrolerzy lotów i personel szpitali. Niektóre szkoły zostały zamknięte, w innych natomiast dzieci są przyjmowane, ale nie odbywają się wszystkie lekcje. W szpitalach zapewniona jest doraźna opieka w nagłych przypadkach. Przyczyną strajku tej grupy pracowników są żądania płacowe - planowana jest redukcji 23 tys. miejsc pracy w przyszłym roku.
W dalszym ciągu trwa strajk kolejarzy i pracowników paryskiej komunikacji miejskiej. Na trasy w całej Francji wyjechała połowa pociągów dalekobieżnych przewidzianych w rozkładzie jazdy. W paryskim metrze tylko linie numer 1 i 14 działają normalnie. Na pozostałych liniach trzeba czekać od 15 do 50 minut.
Demonstrują także studenci. W blisko połowie z 85 uniwersytetów nie odbywają się zajęcia. Studenci są przeciwni planowanej reformie systemu finansowania studiów.
Francuski prezydent Nicolas Sarkozy powtórzył, że Francja potrzebuje reform, a on sam nie zamierza ustąpić pod żądaniami uczestników strajków. Zastrzegł, że w takim konflikcie "nie ma przegranych ani wygranych".
- Francja potrzebuje reform, by unieść wyzwania, które rzuca świat. Te reformy były zbyt długo odkładane - oświadczył Sarkozy, zapewniając, że "nie cofnie się i nie ustąpi". Podkreślił, że w maju w wyborach prezydenckich zwyciężył z programem "przełomu" i ma mandat wyborców na wprowadzanie reform.