Wczorajsze dane na temat poziomu aktywności w sektorze usług były najgorsze od października 2001 roku. Liczony przez Amerykański Instytut Zarządzania Podażą wskaźnik ISM spadł do poziomu 41,9 pkt. Odczyt poniżej poziomu 50 pkt. wskazuje na recesję.
Zdaniem Wojciecha Wośko, maklera w DM BZ WBK, po tych danych znów tematem numer jeden stanie się możliwość recesji w USA, więc złe nastroje mogą się utrzymać do końca tygodnia. Zresztą przeważa opinia, że dobra dla rynków akcji będzie dopiero II połowa roku. Duże globalne banki nie skończyły jeszcze “czyszczenia” swoich bilansów z efektów kryzysu kredytów subprime.
Po tych informacjach nasiliły się spadki na światowych giełdach. Indeksy w Paryżu i Frankfurcie traciły ponad 3 proc. , natomiast londyński FTSE spadł o 2,6 proc. Na zamknięciu notowań amerykański indeks Dow Jones stracił 2,93 proc.
GPW wciąż pozostaje pod silnym wpływem wydarzeń na świecie. Dowodzi tego wczorajsza sesja.
W wyniku zawirowań na świecie mocno w dół poszły akcje także na warszawskim parkiecie. Szczególnie mocno odczuły to największe spółki. Wskaźnik polskich blue chipów WIG20 spadł o prawie 0 4 procent. Nasza giełda w oczywisty sposób pozostaje pod silnym wpływem rynków międzynarodowych, ale istotne są też przepływy w funduszach inwestycyjnych. W ocenie Marka Mikucia, dyrektora inwestycyjnego w TFI Allianz Polska, obecnie nie widać umorzeń w polskich TFI. Co więcej, klienci indywidualni znowu zaczęli się interesować jednostkami uczestnictwa. – Pozostaję optymistą, jeśli chodzi o krótkoterminową prognozę dla naszej giełdy, i nie traktowałbym wczorajszych spadków jako powrotu do tak intensywnej fali zniżek, z jaką mieliśmy do czynienia w styczniu – mówi Mikuć.