Gdy wybierzemy kredyt walutowy, z pewnością zdarzą się okresy, gdy rata w przeliczeniu na złote wzrośnie o kilka lub kilkanaście, a w skrajnych przypadkach nawet o kilkadziesiąt procent. Oczywiście, ruch w przeciwną stronę także jest możliwy. Będą więc miesiące, gdy w naszym portfelu zostanie o kilkadziesiąt albo nawet o kilkaset złotych więcej.
W dłuższej perspektywie może się okazać, że jeśli dobrze przewidzieliśmy kierunek zmian kursowych (albo – przyznajmy szczerze – mieliśmy szczęście) i cena waluty, w której zaciągnęliśmy kredyt, znacząco spadnie w stosunku do złotego, w sumie oddamy bankowi, w przeliczeniu na złote, dużo mniej. Ale jeśli to złoty się osłabi wobec waluty kredytu, wartość pożyczonej kwoty może nawet przewyższyć wartość kupionej nieruchomości. Jest się więc nad czym zastanawiać.
[srodtytul]W euro i dolarach – niższe odsetki[/srodtytul]
Oprocentowanie kredytu najczęściej jest ustalane na podstawie stopy referencyjnej (stawki stosowanej na rynku międzybankowym; w przypadku kredytów w złotych jest to WIBOR, a we franku – LIBOR) i marży banku. Marża jest zazwyczaj stała przez cały okres spłaty. Natomiast stopy referencyjne się zmieniają.
Stawki obowiązujące w strefie euro czy Szwajcarii są niższe niż w Polsce. Biorąc tylko to pod uwagę, można stwierdzić, że kredyt w walucie obcej jest atrakcyjniejszy niż złotowy. Ale o jego ostatecznym koszcie decyduje też kurs wymiany waluty. Jeśli kurs jest stabilny, możemy w pełni korzystać z różnicy w oprocentowaniu. Ale jeśli się waha, wtedy możemy okresowo zyskiwać bądź tracić.