Efekt byłby negatywny dla euro. Pojawiłyby się natychmiast pytania: kto następny, kto jest najsłabszy? Wzrósłby apetyt na ryzyko, pojawiłyby się ataki spekulacyjne. W efekcie euro musiałoby się osłabić.

[b]Nie sądzi pan, że słabe euro pomaga Europie wyjść z recesji?[/b]

Nikt już nie mówi, że powinno osłabić się jeszcze bardziej. Tak naprawdę liczy się popyt na dobra eksportowane przez strefę euro. Niemcy już nie chcą słabszego euro, bo specjalizują się w produkcji dóbr wysoko przetworzonych, a popyt na nie nie jest uzależniony od kursu.

[b]Jaki w takim razie widzi pan dzisiaj scenariusz?[/b]

Ten kryzys stał się już tak ważny dla Europy i dla świata, że w ostatnich dwóch dniach doszło do pewnego postępu w jego rozwiązywaniu. Nie ma wątpliwości, że kolejne kraje zaczynają cierpieć z powodu greckich kłopotów. Nadal wprawdzie Niemcy mają opory, ale ich opór wyraźnie słabnie. Mówi się również, że pomoc miałaby zostać przyznana nie tylko w tym roku, ale i w dwóch kolejnych. Jeśli w tej sytuacji na początku przyszłego tygodnia dojdzie do porozumienia między Grecją, Komisją Europejską i MFW w sprawie wprowadzenia reform w zamian za pakiet pomocowy, cała sprawa ucichnie.