Joanna Z. w styczniu otrzymała z Sądu Rejonowego w Ostrowi Mazowieckiej zaoczny wyrok nakazujący jej – solidarnie z bezrobotnym synem – spłacenie ponad 4 tys. zł. SKOK, w którym w maju 2008 r. jej córka zaciągnęła 2200 zł pożyczki, nie zgodził się na umorzenie kredytu, lecz przeprowadził kosztowne postępowanie sądowe i windykacyjne (w efekcie oprócz odsetek pojawiły się koszty sądowe w wysokości ponad 900 zł).
Szefowie SKOK wiedzieli, że w praktyce odzyskanie pieniędzy od Joanny Z. jest niemożliwe. Dostaje ona 440 zł renty. Około 160 zł płaci za mieszkanie socjalne. Na utrzymanie zostaje jej 280 zł miesięcznie. Jest inwalidką z powodu silnego skrzywienia kręgosłupa (kobieta ma 125 cm wzrostu) i bardzo złego wzroku. Nie jest w stanie wykonywać praktycznie żadnej pracy. Do niedawna wybierała puszki z koszy na śmieci, bo dla niej każda złotówka to cztery bułki. Na dodatek jej renta jest już maksymalnie obciążona przez komornika, ponieważ kilka lat temu podżyrowała kredyt osobie, która nie mogła go spłacić. Żaden z tych argumentów nie skłonił SKOK do rezygnacji z windykacji, choć Joanna Z. wszystkie je opisała w liście do prezesa.
Powód kłopotów Joanny Z. jest prosty nie zrzekła się w porę spadku po zmarłej córce (która zresztą nic wartościowego nie zostawiła), bo nie wiedziała, że powinna to zrobić. SKOK brak wiedzy skwapliwie wykorzystał. Zażądał od kobiety zwrotu pożyczki (wraz z odsetkami) zaciągniętej przez córkę. Wystąpił o to 22 miesiące po jej śmierci. Gdyby Joanna Z. oficjalnie zrezygnowała ze spadku w ciągu sześciu miesięcy od śmierci córki, SKOK nie mógłby nic zrobić.
Szefowie SKOK znali trudną sytuację Joanny Z., a mimo to sprawa trafiła do sądu. Tymczasem w wywiadzie opublikowanym na stronie internetowej Grzegorz Bierecki, prezes zarządu Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej, przekonuje: „Powszechne jest w Polsce twierdzenie, że SKOK to taka ludzka instytucja finansowa. A ludzka oznacza po prostu dla ludzi, a nie przeciwko i wbrew nim. Wielu ludziom kasy kredytowe dopomogły w realizacji ich zamierzeń finansowych, dla wielu – co bardzo często podkreślam – były ostatnią deską ratunku.
Prawnicy sprawę Joanny Z. określają jako przykład działania „ślepego” prawa. Bo oczywiście czynności podjęte przez SKOK są zgodne z prawem. Ten, kto przejmuje spadek, przejmuje też długi zmarłego. Wystarczyłaby jednak prosta analiza sytuacji życiowej kobiety i okoliczności, w jakich przeszły na nią zobowiązania córki, by zrezygnować z kierowania sprawy do sądu. SKOK powinien wziąć pod uwagę zasady współżycia społecznego, ale tego nie zrobił.