Zwiększenie zagrożenia atomowego w elektrowni nuklearnej Fukushima pogłębiło panikę na tokijskiej giełdzie. Jej główny indeks Nikkei 225 runął aż o 10,55 proc., najmocniej od października 2008 roku. W ostatnich dniach japońskie spółki straciły blisko jedną szóstą kapitalizacji. Dzięki tej zniżce Chiny wyprzedziły Japonię i stały się drugim największym rynkiem akcji na świecie.
Niepokój rozlał się po całym świecie. Odczuwały go szczególnie rynki azjatyckie – koreański indeks Kospi spadł o 2,4 proc., a tajwański Taiex stracił 3,4 proc. Na niektórych giełdach świata dzienna przecena była wyższa niż po wiadomości o upadku Lehman Brothers w połowie września 2008 roku.
Tylko wczoraj wartość akcji na głównych europejskich giełdach zmniejszyła się o blisko ćwierć biliona dolarów. To ponad połowa polskiego produktu krajowego brutto i więcej niż roczny PKB Finlandii.
W Europie najmocniej potaniały akcje na giełdzie niemieckiej. Indeks DAX w ciągu dnia tracił 5,6 proc. Tu bezpośrednim skutkiem tragedii w Japonii są plany niemieckiego rządu dotyczące czasowego wyłączenia siedmiu elektrowni atomowych. W efekcie notowania spółek energetycznych, takich jak E.ON czy RWE, spadły o przeszło 5 proc. – najmocniej wśród wszystkich firm z indeksu. Na koniec dnia europejskie indeksy odrobiły część strat.
Rentowność japońskich obligacji dziesięcioletnich lekko wzrosła, a cena baryłki ropy Brent obniżyła się do 110 dol. Koszt japońskich CDS (instrumentów finansowych zabezpieczających przed ryzykiem bankructwa dłużnika – im on większy, tym, zazwyczaj, zdaniem inwestorów większe prawdopodobieństwo plajty dłużnika) skoczył o ponad 25 pkt bazowych do rekordowego poziomu 122,3 pkt.