– Zdecydowaliśmy się zaskarżyć decyzję Komisji Europejskiej, ponieważ jest ona szkodliwa dla polskich przedsiębiorców – powiedział "Rz" wicepremier Waldemar Pawlak.
Jak dowiedziała się "Rz", resort gospodarki przygotował komplet dokumentów do wniosku do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozpoczyna procedurę zaskarżenia. Chodzi o zasady przydziału darmowych uprawnień do emisji dwutlenku węgla dla przemysłu. Komisja Europejska, ustalając je jako wyznacznik, wybrała instalacje gazowe, a to dla polskich zakładów, które do produkcji korzystają głównie z elektrowni i ciepłowni opalanych węglem, jest wyjątkowo niekorzystne. – Zgodnie z prawem europejskim bilans energetyczny jest ustalany przez państwa członkowskie, nie możemy więc zaakceptować prób narzucenia nam go przez Komisję – argumentuje szef resortu gospodarki.
Decyzja Komisji Europejskiej dotyczy przydziału uprawnień na CO2 od 2013 roku, ale przedstawiciele zakładów różnych branż – m.in. ciepłowniczej, chemicznej, cementowej, papierniczej – już teraz alarmują, że stracą konkurencyjność. Ostrzegają przed wzrostem kosztów produkcji z powodu konieczności dokupienia pozwoleń. – Polscy przedsiębiorcy nie mogą być traktowani gorzej tylko na podstawie arbitralnej decyzji Komisji Europejskiej – mówi "Rz" Waldemar Pawlak.
W argumentach do wniosku przygotowanych przez resort gospodarki czytamy, że "Komisja Europejska przekroczyła swoje kompetencje", a określając zasady przydziału uprawnień, nie uwzględniła specyfiki paliwowej części przedsiębiorstw Unii Europejskiej", w tym i polskich. W efekcie koszty działalności przemysłu znacząco wzrosną po 2013 roku. Gdyby Komisja Europejska wybrała inne zasady, to energochłonne sektory przemysłu, które są najbardziej narażone na utratę konkurencyjności, mogłyby otrzymać więcej darmowych uprawnień.
Ministerstwo Gospodarki przypomina też, że już widać "negatywne skutki dotychczasowej polityki Unii" w związku z nowymi standardami ochrony środowiska. To szczególnie widoczne na podstawie cen energii, które są o 20 proc. wyższe niż w USA i aż o 200 proc. wyższe niż w Chinach.