To właśnie rynek niemiecki na równi z polskim i litewskim jest wymieniamy jako cel eksportu energii, która od 2016 roku ma produkować elektrownia atomowa w Kaliningradzie. – Mamy własne potrzeby w Kaliningradzie, ale również naturalnie dostrzegamy deficytow energii w krajach nadbałtyckich oraz Polsce i Niemczech – stwierdził wiceszef państwowej rosyjskiej agencji Rosatom Kirił Komarow w wywiadzie dla Frankfurter Allgemeine Zeitung.

Wypowiedź ta pojawiła się w dzień po tym, jak niemieccy parlamentarzyści definitywnie zatwierdzili decyzję rządu o stopniowym – do 2022 r. - wylączaniu istniejących reaktorów. Rosatom jest jednym z inwestorów projektu w Kaliningradzie, gdzie pierwszy reaktor ma mieć moc 1,08 tys. MW, drogi – podobny ma być gotowy w 2018 roku. Komarow uważa, że wprawdzie Niemcy mają pełne prawo zamknąć elektrownie atomowe, to jednak w efekcie dojdzie do podwyżek cen energii.

Szefowie Gazpromu upatrują także swojej szansy w Niemczech, a tamtejszy rynek uważają za najbardziej atrakcyjny. Rosyjski gigant liczy na nowe elektrownie gazowe, o których wiadomo, że powinny w Niemczech powstać, by uzupełnić bilans kraju po wyjściu z energetyki jądrowej. I już prowadzi negocjacje z kilkoma partnerami w tej sprawie - Jesteśmy gotowi zainwestować w budowę elektrowni gazowych i w zakup udziałów istniejących firm, możemy rozważyć możliwość bezpośrednich dostaw gazu rosyjskiego dla nich – zapowiedział niedawno prezes Aleksiej Miller. Argumentował, że Gazprom ma nie tylko gaz ale tez doświadczenie, które jest niezbędne by projekty energetyczne odniosły sukces.

Rosyjski potentat gazowy już kilka lat temu interesował się zakupem akcji europejskich firm energetycznych, uczestniczył m.in. w przetargu a  akcje brytyjskiego koncernu Centrica, ale bez powodzenia.

Teraz liczy na zmianę podejścia i bardziej sprzyjającą w Niemczech i Unii Europejskiej atmosferę dla swoich planów. Zwłaszcza, że część polityków uważa właśnie Rosjan za najbardziej stabilnych dostawców ropy i gazu po wydarzeniach w Afrycie Północnej i przerwaniu dostaw z Libii. Rosjanie mają też silne wsparcie ze strony Włoch. Szef koncernu ENI Paolo Scaroni stwierdził w niedawnym wywiadzie dla gazety „Sole 24 Ore", że Unia powinna współpracować z Rosją przy budowie gazociągu South Stream, jeśli nie chce zostać bez energii. Projekt South Stream wzbudza sporo kontrowersji, bo Rosjanie chcą ułożyć rurociąg przez Morza Czarne na południe Europy, omijając Ukrainę i w ten sposób zwiększyć eksport surowca. Równocześnie mogliby zablokować konkurencyjną inwestycję – budowę gazociągu Nabucco, który ma transportować do Europy gaz z rejonu Morza Kaspijskiego. Prezes Scaroni nie zważając na unijne poparcie dla Nabucco, uważa jednak, że Europa potrzebuje gazu z South Stream, a Rosja jest jedynym gwarantem stałych dostaw energii w przyszłości.