Zalecenie kuracji otrzymają w najbliższych dniach wszystkie kraje strefy eurolandu. Ani kanclerz Niemiec Angela Merkel, ani prezydent Francji Nicolas Sarkozy podczas wczorajszego spotkania w Paryżu nie zaproponowali integracji bliższej, niż było to dotychczas – czyli np. federacji krajów, które wprowadziły wspólną walutę. Obydwoje podczas konferencji prasowej po kilkugodzinnych naradach kilkakrotnie nie pozostawili cienia wątpliwości: – Chcemy jasno powiedzieć, że jesteśmy zdeterminowani, by bronić euro – mówił Nicolas Sarkozy.
Najbliższe dni pokażą, czy zapewnienia Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy'ego przekonały rynki. To zadanie trudne w sytuacji, kiedy Grecja jest praktycznie niewypłacalna, Irlandia i Portugalia robią wszystko, żeby jakoś wydostać się spod presji ogłoszenia konieczności przełożenia spłat obsługi długu, a Włosi dopiero pod wielką presją deklarują plan oszczędnościowy.
Konferencja odbyła się już po zamknięciu sesji giełdowych w Europie. Jednak po komentarzach kanclerz Merkel i prezydenta Sarkozy'ego giełdy amerykańskie, na których wczoraj panowało ożywienie, straciły optymizm. Spadły zarówno indeksy Dow Jones i Standard & Poor's 500, jak i technologiczny Nasdaq.
Jakby mało było kłopotów wokół zadłużenia krajów strefy euro, hamuje tempo wzrostu gospodarek. Dynamika PKB Francji spadła do zera, niewiele lepiej jest w Niemczech i Holandii, gdzie wynosi zaledwie 0,1 proc. W tej sytuacji gwiazdami są Austria i Finlandia, gdzie udało się „wyżyłować" ok. 1 proc. wzrostu.
Jak podał Eurostat niewiele lepiej wygląda sytuacja w całej UE, gdzie w II kwartale – zresztą tak jak i w strefie euro – wzrost PKB wyniósł jedynie 0,2 proc. Przy tym na rynku pojawiają się coraz częściej pogłoski, że np. Francja może zostać wkrótce pozbawiona najwyższego ratingu AAA.Taka plotka w ubiegłym tygodniu spowodowała tąpnięcie na europejskich giełdach.