Po pierwsze więc, sprawa strategii Hawe. Zapowiadana, oczekiwana, zainaugurowana uroczyście w sali Giełdy Papierów Wartościowych, w której zwykle odbywają się debiuty firm z małej giełdy – NewConnect, czyli zwykle firm małych, start-upów, kuźni pomysłów, ale i nastawionych silnie na zdobycie korzyści marketingowych, wynikających z „bycia notowanym na giełdzie".
Oczywiście, byłoby jawną głupotą twierdzić, że Hawe to start-up. Spółka ma wszak za sobą historię pozytywnych wyników i to idących w znacznie więcej, niż w dziesiątki, czy setki tysięcy złotych – jak w przypadku przeciętnej, dochodowej firemki z NewConnect. Nie dlatego o tym piszę.
Uderzyło mnie jednak, że właśnie w sali NewConnect, platformy promocyjnej polskiej przedsiębiorczości, Hawe prezentowało swoją strategię, choć jak zapewniają doradcy spółki, kończy ona z wizerunkiem firmy, dla której marketingowe działania w walce o dobre postrzeganie przez dziennikarzy i inwestorów, to klucz do sukcesu. Osobiście trzymam kciuki, aby nowemu szefowi Hawe udało się utrwalić w oczach rynku wizerunek firmy pragmatycznej, działającej, z pomysłem i kompetencjami. I dzięki nim – a nie dzięki kolejnym zastrzykom gotówki - rozwijającej się.
Druga sprawa, o której dziś chcę wspomnieć także ma związek z marketingiem. Nie finansowym już wprawdzie, ale – przynajmniej zdaniem niektórych – równie istotnym. I nie chodzi (jeszcze) o marketing polityczny, tylko o marketing sprzedażowy, czyli o walkę operatorów komórkowych na para-ryczałty (za skojarzenie z para-bankami, jeśli się komuś kojarzy, uprzejmie przepraszam).
Wszyscy wiemy, że na rynku na przełomie kwietnia i maja pojawiła się nowa marka – Nju mobile, mająca uderzyć w Play poprzez odebranie temu brandowi wizerunku innowatora (za skojarzenie z właścicielem Play – funduszem Novator – nie przepraszam). Marka Nju odniosła sukces, bo Play zdecydował się pójść jej śladem, ulepszając pierwowzór nowego modelu oferty. Stało się to właśnie w tym tygodniu.