Zasadą, że prawo jest po to, by je wykorzystywać i czerpać z tego korzyści kieruje się wiele firm. Tę prawdę wyznaje też Hawe i jej prezes Krzysztof Witoń. Zapowiedział on, że będzie walczył do upadłego przed sądami, by unieważnić przetarg na Internet dla Mazowsza, który wygrało konsorcjum, na którego czele stoi koreański KT, a uczestnikiem jest m.in. Asseco Poland.
Hawe z partnerami (TP Teltech i Alcatel-Lucent) było w tym przetargu przegrane, bo złożyło wyższą ofertę, na dodatek przekraczającą budżet województwa na to przedsięwzięcie. Prezes Witoń przekonuje jednak, że wszystko robi dla dobra Polski. Sytuację w przetargu na sieć szerokopasmową porównuje do budowy autostrady A2, gdzie chińską firmą Covec nie była w stanie wywiązać się z inwestycji. Sugeruje, że tak się może stać również w przypadku budowy mazowieckiej sieci.
Abstrahując od tego, że wiarygodność Korea Telecom, Asseco czy Warszawskiego Przedsiębiorstwa Robót Telekomunikacyjnych (wchodzących w skład zwycięskiego konsorcjum) wydaje się być jednak zdecydowanie wyższa niż nieszczęsnej chińskiej firmy od autostrad (i wcale nie niższa od Hawe z partnerami), trudno uwierzyć, że Krzysztofowi Witoniowi zależy akurat na dobru kraju, a nie interesie spółki, którą obecnie kieruje. Wedle relacji Parkietu, prezes Hawe dość nieładnie sugeruje, że koreańska oferta miała wsparcie urzędników (czyżby zostali skorumpowani?) i zapowiada się, ze będzie szukał wsparcia u marszałka województwa Adama Struzika i innych świętych (jakież to polskie!) Tu go chyba trochę poniosły nerwy i powszechnie znany temperament.
Hawe przegrało największy przetarg na budowę regionalnej sieci szerokopasmowej w Polsce i można zrozumieć, że w walce o swe interesy wykorzysta wszelkie możliwości prawne. Trudno oczekiwać też od Witonia postawy ekstra dżentelmeńskiej (choć chciałoby się), że np. dla dobra kraju - na które się powołuje - czy chociażby Mazowsza nie będzie rzucał kłód pod nogi Koreańczykom, bo czasu na wybudowanie sieci jest mało. To byłoby bardzo szlachetne, ale się raczej nie zdarza.
Tym bardziej w przypadku Hawe, które w przetargu w jednym z województw Polski Wschodniej na pięć minut przed zamknięciem postępowania zaczęło wysyłać na faks prowadzącego je urzędu dziesiątki pytań związanych z przetargiem (choć można to było zrobić wcześniej), by przeciągnąć postępowanie (nie dało się odpowiedzieć w pięć minut), co służyło taktyce firmy.