Jednak półtora tygodnia temu na dorocznej konferencji ds. bezpieczeństwa w Monachium obecny tam chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi zapewnił, że Pekin szanuje suwerenność innych krajów, w tym Ukrainy. Jednak już podczas głosowania w Radzie Bezpieczeństwa rezolucji o agresji Rosji na Ukrainę przedstawiciel Chin wstrzymał się od głosu, choć Pekin – jako stały członek Rady – posiada prawo weta. Rezolucję zawetował co prawda sam agresor, czyli Rosja, Chiny więc nie musiały, ale dyplomaci uznali decyzję Pekinu za dystansowanie się od Moskwy. Jednocześnie Pekin nie poparł Moskwy i nie uznał niepodległości Doniecka oraz Ługańska, tak jak dotychczas nie uznał rosyjskiej aneksji Krymu.
Jednak według amerykańskich ekspertów Waszyngton domagał się od Pekinu więcej: bezpośredniego potępienia rosyjskiej agresji. „Amerykański sekretarz stanu Anthony Blinken wykorzystał nawet oficjalną retorykę chińskich władz i wskazał na niebezpieczeństwo myślenia w kategoriach nowej zimnej wojny. Według dostępnych danych Blinken powiedział wprost: jeśli Chiny dadzą Moskwie zielone światło na wtargnięcie, mogą oczekiwać, że USA oraz kraje Europy i Azji zaczną budować koalicję przeciw rosyjsko-chińskiej osi zła" – relacjonował profesor Graham Allison rozmowę, jaką Blinken miał odbyć z chińskim ministrem spraw zagranicznych tuż przed rosyjskim atakiem.
Nie widać jednak, by Pekin w jakikolwiek sposób próbował powstrzymać Putina. Mimo to w Waszyngtonie obecnie uważają, że Chiny nie pomogą Rosji w omijaniu zachodnich sankcji. – Ostatnie sygnały wskazują, że Pekin nie idzie na pomoc – powiedział dziennikarzom anonimowo jeden z wyższych rangą amerykańskich urzędników. Amerykański optymizm wywołały informacje, że państwowe banki Chin nie chcą udzielać gwarancji na kredyty przeznaczone na zakup rosyjskiej ropy.
Jeszcze w zeszłym roku rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow sondował w Pekinie możliwość wspólnego przeciwstawienia się odcięciu Rosji od systemu SWIFT. Pekin od razu zaproponował dołączenie Rosjan do swojego systemu rozliczeń międzybankowych. Ale w Moskwie rozumieli, że to oznaczałoby jeszcze większe uzależnienie od Chin.
Profesor Graham przedstawił też hipotetyczne argumenty, jakie chińscy eksperci mogli przedstawić Xi Jinpingowi jako „zyski z dużej agresji Rosji": „Należy oczekiwać dalszego wzmocnienia sojuszu Rosji i Chin, w ramach którego Rosja znajdzie się w jeszcze większej zależności od Pekinu".