"Podkreślamy raz jeszcze: Rosja nie zamierza nikogo atakować. Przemieszczanie jednostek po naszym terytorium to nasze suwerenne prawo. Wzywamy do zakończenia tej histerii i nie mnożenia napięć wokół Donbasu. I co najważniejsze - nie popychanie 'rozgrzanych głów' w Kijowie do nowych prowokacji" - pisze ambasada Rosji w USA na swoim profilu na Facebooku.
Ambasada Rosji w USA odrzuca oskarżenia o to, że Rosja może zaatakować Ukrainę "w każdym momencie", w tym z terytorium Białorusi.
Ambasada Rosji w USA pisze też, że jeśli Stany Zjednoczone są rzeczywiście zdeterminowane, by rozwiązać konflikt wokół Ukrainy metodami dyplomatycznymi "powinno porzucić plany dostarczenia nowych dostaw broni siłom zbrojnym Ukrainy".
"Zamiast tego Waszyngton powinien wykorzystać swój wpływ na ukraińskie władze, aby przekonać je do zaprzestania sabotowania porozumień mińskich" - czytamy w komunikacie.
Czytaj więcej
MSZ Rosji przypomniał na Twitterze, że 18 stycznia 1654 roku zawarta została tzw. ugoda perejasławska, czyli umowa pomiędzy hetmanatem i Bohdanem Chmielnickim a Wasylem Buturlinem, występującym jako pełnomocnik cara Rosji Aleksego I, na mocy której Ukraina została poddana władzy cara Rosji. Na wpis ten i przytoczone wraz z nim słowa Władimira Putina, zareagowała ambasada Polski na Ukrainie.
Relacje między Ukrainą a Rosją są w ostatnim czasie bardzo napięte. Rosja zgromadziła w pobliżu granic Ukrainy ponad 100 tysięcy żołnierzy. W piątek USA ostrzegały, że z informacji przekazanych przez amerykański wywiad wynika, że Rosja może dokonać prowokacji na Ukrainie, której celem będzie uzasadnienie zbrojnej inwazji na sąsiada w sytuacji, w której nie osiągnie stawianych sobie celów metodami dyplomatycznymi.
Moskwa domaga się od USA i NATO gwarancji bezpieczeństwa, obejmujących m.in. zobowiązanie, że Ukraina nigdy nie stanie się częścią Sojuszu. Zarówno USA, jak i NATO odrzucają ten postulat.
W 2014 roku Rosja dokonała nieuznanej przez społeczność międzynarodową aneksji Krymu. W tym samym roku na wschodzie Ukrainy rozpoczął się konflikt między prorosyjskimi separatystami, wspieranymi nieformalnie przez Moskwę (choć Rosja oficjalnie temu zaprzecza) a ukraińską armią.
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny