Kilka tysięcy (według szacunków polskich służb – 3,5 tys.) przybyszów z Bliskiego Wschodu skierowano z obozowiska na przejście graniczne Bruzgi-Kuźnica, zamknięte od ponad tygodnia. Kobiety z małymi dziećmi pod drutem kolczastym siedzą na betonie, a po drugiej stronie stoją polscy funkcjonariusze i armatki wodne. Taki obrazek płynął w poniedziałek z białoruskich i rosyjskich mediów propagandowych, a polska Straż Graniczna ostrzegała, że w każdej chwili może rozpocząć się siłowe forsowanie granicy. Wszystko pod pilną kontrolą białoruskich służb i wojska.
– Wygląda na to, że to kulminacja działań reżimu Łukaszenki. Teraz wszystko zależało od tego, czy wytrzyma Europa, a przede wszystkim Polska. Nie można wykluczyć już żadnego scenariusza – mówi „Rzeczpospolitej” Aleksander Klaskouski, białoruski politolog.
Rozmowy telefoniczne
Aleksander Łukaszenko zaproponował w poniedziałek, że może wysłać samolotami imigrantów do Niemiec, jeżeli będzie na to zgoda Berlina. Komentował tak doniesienia z Monachium, którego władze wyraziły chęć przyjęcia koczujących.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zaproponował w poniedziałek, że Rosja może pomóc w rozwiązaniu kryzysu na granicy i zostać pośrednikiem pomiędzy UE a Białorusią. Zdradził też, że to „po części już ma miejsce”. Przypomniał, że w ostatnim czasie Angela Merkel dwukrotnie rozmawiała telefonicznie z Władimirem Putinem, a po tych rozmowach prezydent Rosji „wyrażał nadzieję”, że p.o. kanclerza Niemiec zadzwoni do Mińska. Do telefonicznej rozmowy Merkel z Łukaszenką doszło w poniedziałek wieczorem - trwała ok. 50 minut. Zgodnie z komunikatem na stronie kanclerz rozmawiano „zwłaszcza o potrzebie pomocy humanitarnej dla przebywających na granicy uchodźców i migrantów”. Merkel i Łukaszenko „zgodzili się kontynuować kontakty w tych kwestiach”.
Wcześniej, w niedzielę do szefa dyplomacji Łukaszenki Uładzimira Makieja zadzwonił szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. I wygląda na to, że nic z tego nie wynikło, bo już w poniedziałek Mińsk przeszedł do kolejnej ofensywy na granicy z Polską. Nadzieję na to, że Putin „wpłynie na Łukaszenkę” wyraziła też szefowa KE Ursula von der Leyen.