„Sharenting” to termin pochodzący z połączenia angielskich słów „share” (dzielić) oraz „parenting” (rodzicielstwo). Choć jego definicja nie jest ścisła, zwykle przyjmuje się, że nie chodzi o jakiekolwiek udostępnianie wizerunku swojego dziecka, ale o nadmierne jego eksponowanie, bez wiedzy i zgody potomka, nieraz w celach zarobkowych.
– Gdy to nie my, a dziecko staje się pierwszoplanowym motywem tych publikacji, zaczynamy stąpać po gruncie, w którym zasadnie pojawiają się pytania o instrumentalizację dziecka i zagrożenie jego dobra – mówi Piotr Sałagan, adwokat specjalizujący się w prawach dziecka.
Czytaj więcej
Rozwój technologii deep fakes wymaga zmiany podejścia do materiałów zawierających treści pornogra...
Negatywne skutki udostępniania wizerunku dziecka w internecie
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę wskazuje, że publikowanie zdjęć dzieci w internecie to działanie, które może mieć konsekwencje zarówno w obszarze bezpieczeństwa, jak i rozwoju emocjonalnego dziecka. Treści te bywają też wykorzystywane przez osoby trzecie – nie tylko do cyberprzemocy, ale czasem też w środowiskach przestępczych.
– Kiedy rodzice udostępniają zdjęcia bez zgody dziecka, zwłaszcza z sytuacji intymnych, trudnych czy ośmieszających, mogą nieświadomie naruszać jego poczucie godności i sprawczości. Dziecko uczy się wtedy, że jego emocje i potrzeba prywatności nie są ważne, co może prowadzić do wycofania, wstydu lub trudności w budowaniu relacji – tłumaczy Renata Szredzińska, prezeska FDDS.