Dzięki nowoczesnym technologiom dziś łatwiej jest nękać innych. Kilkadziesiąt lat temu trzeba było napisać list, trochę później dodzwonić się można było tylko na telefon stacjonarny, od kilku lat wystarczy kliknąć w kilka okienek i można dręczyć do woli.
Liczba zgłoszeń stalkingu rośnie. W ostatnich dwóch latach policja odbiera po 5 tys. zawiadomień złożonych przez nękane ofiary. Połowa takich spraw rzeczywiście jest przestępstwem i kończy się wyrokiem – coraz częściej bezwzględnym więzieniem.
Serce nie sługa
Kilka lat temu, kiedy o stalkingu niewielu jeszcze słyszało, wszystkich poruszyła historia pewnej stażystki dentystycznej. Jesienią 2006 r. przyszła pani stomatolog pomagała w usunięciu zęba młodemu mężczyźnie. Następnego dnia zjawił się u niej pod gabinetem i oznajmił, że się zakochał. Kobieta zignorowała romantycznego pacjenta, choć grzecznie potraktowała. Potem zaczęło się piekło. Mężczyzna nie dał jej żyć. Przychodził pod dom, nachodził w pracy. Oplakatował klatkę schodową wyznaniem miłości. Wysyłał listy, dzwonił, śledził. Kobieta miała dość. Mężczyzna ostatecznie trafił do kryminału.
Mniej szczęścia miała nauczycielka z małej podkarpackiej miejscowości. Zakochał się w niej bez pamięci ojciec jednego z uczniów. Nachodził ją w domu, prześladował, rozwieszał wspólne przerobione Photoshopem zdjęcia z klasowej wycieczki.
Prawdziwy dramat zaczął się jednak dopiero potem, jak mężczyzna się rozwiódł. Wtedy miał już czas tylko dla swojej ofiary. Kiedy ataki na nią nie przyniosły rezultatu, skupił się na jej najbliższych. Narzeczony dziewczyny nie wytrzymał napięcia i zerwał zaręczyny. Kobieta wyprowadziła się do sąsiedniego miasteczka, ale i to na niewiele się zdało. Prześladowca pojechał za nią.