Od trzech lat w Polsce oraz wszystkich państwach członkowskich Unii Europejskiej obowiązuje RODO – ogólne rozporządzenie o ochronie danych służące ujednoliceniu zasad w tym zakresie we wszystkich krajach wspólnoty.
Czytaj także: RODO: przetwarzania danych osobowych a windykacja należności
Zgodnie z art. 3 jednak do stosowania przepisów zobowiązane są również podmioty działające na terenie UE, ale przetwarzające dane poza jej granicami oraz administratorzy niemający siedzib w Unii, ale przetwarzający dane osób przebywających na jej terenie. Właśnie na tej podstawie funkcjonują internetowi giganci. Korzystanie z serwisów społecznościowych i domen wiąże się z akceptacją ich regulaminu. Z art. 7 ust. 2 wynika, że zgoda na przetwarzanie danych powinna być przedstawiona w sposób zrozumiały, jasny i napisana prostym językiem. Praktyka pokazuje, że jest dokładnie na odwrót. – Podmioty dostosowują swoje działania do obowiązujących przepisów, w tym posiadają polityki prywatności oraz zbierają odpowiednie zgody na przetwarzanie danych. RODO wprowadziło jednak duży formalizm i to sprawiło, że wielu użytkowników nie rozumie tych regulacji albo ze względu na ich obszerność – pomija je. Przeciętny odbiorca nie wie w związku z tym, na co się zgadza. Kliknięcie „akceptuj" jest łatwiejsze oraz szybsze – komentuje mec. Marta Kownacka, specjalistka w dziedzinie prawa IT i e-commerce, założycielka kancelarii LawIT. Jedną z rzeczy, na które zgadzają się użytkownicy, jest tzw. profilowanie – dowolną formę zautomatyzowanego przetwarzania danych osobowych, polegającego na wykorzystaniu danych osobowych do analizy lub przewidywania efektów pracy, sytuacji ekonomicznej, zdrowia, osobistych preferencji, zainteresowań, wiarygodności, zachowania, lokalizacji (art. 4 ust. 4). W świetle RODO jest zabiegiem dozwolonym, a rozporządzenie określa jedynie warunki jego funkcjonowania. Zabieg ten jest podstawą większości darmowych serwisów społecznościowych. Nie oznacza to jednak, że internauci nie płacą za ich używanie. Bo płacą – właśnie swoimi danymi. Nawet jeśli nie stanowią o tożsamości osoby, dla wielkich korporacji są bezcenne. Wszystkie media o modelu biznesowym – Facebook, Instagram, Twitter, Snapchat, YouTube, TikTok, Google, Pinterest, Reddit, LinkedIn i wiele innych – zarabiają na reklamach, za których umieszczenie płacą inne podmioty. – Zgadzamy się na tzw. ciasteczka (pliki cookies), które zbierają dane z przeglądanych stron i zapamiętują, co oglądaliśmy. Przedsiębiorcy wykorzystują je m.in. do celów analitycznych, bo na ich podstawie próbują ustalić, jakie towary i usługi interesują użytkowników, oraz marketingowych, by móc zastosować reklamę dopasowaną do ich zainteresowań – tłumaczy mec. Kownacka. Przy takim rozwiązaniu to użytkownik staje się produktem, ponieważ to, o co walczy serwis społecznościowy, to jego uwaga skupiona na reklamie. Specjaliści z całego świata przestrzegają więc przed bezrefleksyjnym akceptowaniem polityk prywatności. Ich lektura może ocalić internautów przed niechcianymi treściami. Ostatecznie więc,największym bezpiecznikiem w korzystaniu z internetu jest zdrowy rozsądek.