Ekonomiści często koncentrują się na deficycie budżetowym, podczas gdy znacznie istotniejsze jest skupienie się na przyroście długu publicznego.
Niestety, z każdym rokiem informacje o deficycie są coraz mniej związane z przyrostem długu publicznego. W ciągu ostatnich pięciu lat suma deficytu budżetowego wyniosła 110 mld zł, podczas gdy dług sektora publicznego wzrósł o 205 mld zł.
Zadłużenie sektora publicznego wzrasta w dramatycznym tempie, czego nie sugeruje bezpośrednio deficyt. W czerwcu dług publiczny wyniósł 608 mld zł. Obecnie rząd sonduje opinię nt. planowanego na 2010 r. deficytu budżetowego w wysokości 52 mld zł, przy czym plan zwiększenia długu opiewa na ok. 80 mld zł.
Wzrost długu sektora publicznego pozwala utrzymać tempo wzrostu gospodarczego kraju w krótkim terminie. Rząd pozyskuje dodatkowe środki, które może spożytkować na różne cele. Jeśli przeznaczy je na rozwój infrastruktury, wtedy w przyszłości można się spodziewać wielu pozytywnych efektów wspierających wzrost. Jeśli przeznaczy je na bieżącą konsumpcję – wtedy zwyczajnie przejada przyszłe dochody. Stabilny, zrównoważony rozwój ekonomiczny kraju polega na utrzymywaniu w ryzach poziomu zadłużenia w relacji do zamożności społeczeństwa. Zbyt wysokie zadłużenie powoduje podatność gospodarki na różnego rodzaju kryzysy ekonomiczne. Za alarmujący stan uznaje się relację długu publicznego do PKB danego kraju na poziomie 60 proc. W 2010 r. ten wskaźnik dla Polski może wzrosnąć już do 56 proc.
Wysoki dług oddala od ścieżki zrównoważonego wzrostu. Podsyca inflację, która zjada oszczędności. Z doświadczeń innych gospodarek wiemy, że scenariusz taki musi się skończyć zwiększeniem obciążeń podatkowych w przyszłości oraz często drastycznymi cięciami wydatków, co spotyka się z niezadowoleniem i niepokojami społecznymi.