W powiecie kępińskim przeciętne wynagrodzenia w ubiegłym roku wzrosły aż o ponad 13 proc. w stosunku do 2007 – wynika z danych GUS. Dzięki temu powiat nie zajmuje już ostatniej, ale przedostatnią pozycję pod względem wysokości płac.
Podobnie jest w przypadku pozostałych powiatów z dołu zestawienia. Efekt jest taki, że różnica między najniższym a najwyższym wynagrodzeniem w 2008 r. była mniejsza niż w 2008 r., ale bardzo niewiele.
Ta sytuacja pokazuje, jak trudno jest walczyć z rozwarstwieniem płac. – Dla regionalnych czy powiatowych rynków płacy ważne jest m.in., czy różnice w zarobkach maleją, czy się powiększają – mówi prof. Irena Kotowska ze Szkoły Głównej Handlowej. – W Polsce ze względu na to, że nie zmienia się charakter powiatów, różnice pozostają.
Najczęściej bowiem – jak wylicza Kotowska – przeciętna płaca w danym miejscu zależy od jego charakteru – czy jest to metropolia, czy region o charakterze przemysłowym, usługowym, czy teren z dużym bezrobociem strukturalnym. – A te rzeczy akurat bardzo trudno zmienić – zauważa prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC. – Wielkie miasta mają np. dobrą ofertę kulturalną i edukacyjną. To przyciąga ludzi z wysokimi kwalifikacjami. Duży potencjał ludzki to z kolei magnes dla firm, które oferują wyższe zarobki. Wysokie płace to jeden z czynników powodujących, że rozwija się pozabiznesowa infrastruktura. I spirala sama się nakręca – pokazuje jeden ze schematów prof. Gomułka.
Co nie znaczy, że władze, głównie samorządowe, nie muszą podejmować wysiłków, by przyspieszać rozwój swoich regionów. – Czasami się to udaje – komentuje Kazimierz Sedlak, prezes firmy doradczej Sedlak & Sedlak Personnel Consulting.