Z powodu przełożenia przewidywań konsumentów na faktyczną inflację ekonomiści na ogół uważają, że oczekiwania te powinny być brane pod uwagę przez sterników polityki pieniężnej. – Dobrym przykładem jest tutaj Europejski Bank Centralny, który mógł prowadzić łagodną politykę pieniężną, bo zjawisko odkotwiczenia oczekiwań było ograniczone. To z kolei było możliwe dzięki przejrzystej i dosyć agresywnej komunikacji jego przyszłych zamiarów. Nawet w Estonii, podawanej przez cały 2022 r. za przykład, że „w strefie euro może być gorzej niż u nas”, oczekiwania inflacyjne nie wzrosły tak bardzo jak w Polsce. Dzięki temu w Estonii ceny zaczęły już spadać, a w Polsce wciąż rosną – mówi dr Paczos.
Wysoki punkt wyjścia
Patrząc z tej perspektywy, spadek oczekiwań inflacyjnych to zjawisko, które może przyspieszyć oczekiwany proces hamowania wzrostu cen. Ale ekonomiści zgodnie oceniają, że jak dotąd zmiany tych oczekiwań nie były wystarczająco duże, aby wpłynąć istotnie na prognozy inflacji i uznać, że wzrost cen jest już pod kontrolą. Tym bardziej że wskaźniki oczekiwań inflacyjnych są trudne w interpretacji.
– Oczekiwania konsumentów chodzą w parze z cenami energii i żywności. Teraz – tak jak można się było spodziewać – te ceny spadają względem niedawnych szczytów, maleją więc też oczekiwania inflacyjne. Ale czy one są na poziomie zgodnym z celem inflacyjnym NBP? Wątpię. Jeśli przyjąć, że zgodne z celem były oczekiwania z lat 2015–2018, to jesteśmy wciąż daleko – mówi „Rzeczpospolitej” Marcin Mazurek, główny ekonomista mBanku.
Jak dodaje, poziom wskaźników oczekiwań inflacyjnych bardzo trudno jest przełożyć na to, jakiego wzrostu cen konsumenci faktycznie oczekują. Na przykład, jeśli – tak jak dziś – około 62 proc. konsumentów uważa, że w najbliższym roku ceny będą rosły szybciej albo tak samo szybko jak w poprzednim roku, to wnioski będą różne w zależności od tego, ile wynosiła inflacja w poprzednim roku.
Wspomniany odsetek tak nisko jak obecnie poprzednio był w lutym 2019 r. Wtedy inflacja w poprzednim roku (do stycznia 2019 r.) wynosiła 0,7 proc. Oczekiwania, że w kolejnym roku będzie wyższa, były uzasadnione, skoro celem NBP jest utrzymywanie jej na poziomie 2,5 proc. (z tolerancją odchyleń o 1 pkt proc. w każdą stronę). Tymczasem w roku do grudnia 2022 r. wskaźnik cen konsumpcyjnych wzrósł o 16,6 proc. rok do roku. To, że ponad 60 proc. gospodarstw domowych uważa, iż w najbliższym roku ceny wzrosną tak samo albo bardziej, jest niepokojące. Tym bardziej że 22,5 proc. konsumentów spodziewa się wzrostu cen, ale wolniejszego niż w minionym roku.