Zgodnie z jej zestawieniem w 2001 r. przez tradycyjny handel detaliczny przechodziło 93 proc. wydatków konsumentów. W tym roku udział tego segmentu ma wynieść 86 proc., podczas gdy w 2012 r. zmniejszy się o dalsze 3 proc. Jednak mimo zmian w strukturze preferencji klientów nic nie wskazuje, żeby dominacji handlu tradycyjnego cokolwiek mogło zagrozić.

Kosztem tego kanału najszybciej rośnie handel w Internecie – w 2001 r. jedynie 3 proc. sprzedaży odbywało się tą drogą, w 2008 jego udział ma wynosić już 10 proc., a w 2012 według Datamonitora zakupy w sieci będą odpowiadały już za 13 proc. wartości sprzedaży detalicznej.

Awans tego kanału nie dziwi, skoro nawet dla gigantów, takich jak Wal-Mart, Tesco czy Carrefour, sprzedaż w Internecie staje się uzupełnieniem oferty tradycyjnych sklepów. Dzięki temu kanałowi mogą też dotrzeć do zupełnie nowych klientów, którzy nie mają w pobliżu domu sklepów ich sieci.

Dla tych dwóch głównych sposobów robienia zakupów konkurencją nie jest sprzedaż bezpośrednia, czyli zamówienia z katalogów czy u konsultantów, która zarówno w latach poprzednich, jak i w przyszłości ma stanowić 4 proc. wartości rynku. Choć w Europie klienci nie są wielkimi zwolennikami takich zakupów, cieszą się one bardzo dużą popularnością w USA i Azji.