Tak wynika z analizy rynku pracy prowadzonej w ramach Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności GUS, pokazującej, jak wyglądał nasz rynek pracy w ciągu trzech kwartałów tego roku.
Z danych tych wynika, że w ciągu roku nieco zmniejszyła się liczba umów stałych o pracę, a o ponad 5 proc. wzrosła liczba osób pracujących na czas określony.
– W tym roku jeśli firmy szukały pracowników, to albo oferowały im pracę na określony czas, albo korzystały z pośrednictwa agencji pracy tymczasowej – mówi Jacek Męcina, ekspert rynku pracy. Jego zdaniem powinniśmy się liczyć z tym, że jeszcze przez jakiś czas częściej pracodawcy najpierw szukać będą pracowników czasowych, a dopiero potem będą się decydowali na stałe zatrudnienie.
Pod koniec września umowy czasowe miało 3,5 mln pracowników, a stałe – 8,9 mln osób. Jeszcze rok temu na stałe pracowało nieco ponad 9 mln osób, a umowy czasowe miało 200 tys. osób mniej niż teraz.
– To, że pracodawcy woleli zatrudniać pracowników na umowy czasowe, a nie stałe – wynika z dwóch powodów: z ich ostrożności w przewidywaniach koniunktury gospodarczej oraz tego, że w Polsce wciąż zwalnianie pracowników jest długie i kosztowne – tłumaczy Jan Rutkowski, główny ekonomista Banku Światowego w Polsce. Jego zdaniem nie byłoby dobrze, gdyby liczba pracowników mających umowy czasowe stale rosła, a zmniejszała się tych z umowami stałymi. – Jeśli będzie to zjawisko trwałe, może doprowadzić do dualnego rynku pracy. Część pracowników na stałych umowach będzie czuła się bezpieczna, będzie narastała ich presja płacowa, a młodzi będą narażeni na wahania koniunktury, dla nich zablokowane będą umowy stałe – tłumaczy ekonomista. Taka sytuacja doprowadziła np. w Hiszpanii do wysokiego, ponad 40-proc. bezrobocia wśród młodych.