Wskaźniki, które są podstawą do prac nad projektem budżetu na 2010 r., trafią teraz do Komisji Trójstronnej. – Te wyliczenia nie budzą moich zastrzeżeń – są realistyczne – ocenił prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista BCC.
Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld potwierdził, że przegląd tegorocznego budżetu nastąpi po zamknięciu pierwszego półrocza. Niewykluczone są wtedy duże modyfikacje. Według agencji Reuters prawdopodobnie zmienią się też wtedy założenia dotyczące wzrostu PKB – mogą one zostać obniżone do poziomu 0,5 – 1 proc.
Zdaniem prof. Gomułki bardzo trudno powiedzieć, czy potwierdzą się przewidywania rządu, MFW czy Komisji Europejskiej co do dynamiki PKB. A są one bardzo rozbieżne – rząd oficjalnie zakłada wzrost rzędu 1,7 proc., a międzynarodowe instytucje spadek – MFW o 0,7 proc., a KE o 1,4 proc.
Sprawa opublikowanych w poniedziałek prognoz KE była jednym z tematów na spotkaniu ministrów finansów UE wczoraj w Brukseli. – Powiedziałem komisarzowi Almunii, że jego prognozy są błędne. Odpowiedział: „Prognozy jak prognozy” – relacjonował minister Jacek Rostowski. Polski rząd krytykuje te przewidywania, wskazując m. in., że KE nie wzięła pod uwagę skutków inwestycji mieszkaniowych oraz impulsu popytowego wynikającego z obniżenia składki rentowej, PIT oraz marcowej waloryzacji rent i emerytur.
Jak jednak dowiedziała się „Rz”, Komisja uwzględniła te elementy, tyle że ich wpływ oceniono ostrożniej niż w Warszawie. – Jesteśmy po prostu bardziej pesymistyczni w odniesieniu do całej Europy – powiedział nasz rozmówca w KE. Takie nastawienie to efekt przede wszystkim zbyt optymistycznych prognoz opublikowanych w styczniu. Teraz Bruksela woli dmuchać na zimne i przedstawiła czarny scenariusz.