Rząd pracuje nad regułą wydatkową, która ma doprowadzić do ograniczenia wydatków i zwiększenia dochodów państwa w 2011 r., tak aby zejść z poziomem deficytu finansów publicznych poniżej 3 proc. PKB.
Zdaniem „Gazety Wyborczej” jedną z metod osiągnięcia tego celu ma być podwyższenie składki rentowej dla najlepiej zarabiających. Płaciliby składkę cały rok, a nie tylko do momentu, gdy ich dochód przekroczy 30-krotność średnich rocznych zarobków (ok. 95 tys. zł).
– Ministerstwo sonduje, czy taka propozycja byłaby społecznie zaakceptowana – przyznał anonimowo jeden z ekonomistów związanych z rządem. – Rząd ma kłopot, bo musi usprawnić system podatkowy, a wciąż mówi, że nie będzie podnosił podatków.
Szef zespołu doradców strategicznych premiera Michał Boni powiedział w radiowej Trójce, że taka propozycja jest godna rozważenia. – Jesteśmy w warunkach spowolnienia, szukamy zbilansowania – i długu publicznego, i deficytu – i jest pytanie, czy osoby mające wysokie dochody nie mogłyby, w imię pewnej solidarności społecznej, płacić większej składki rentowej – stwierdził. Zaraz potem minister finansów Jacek Rostowski zdementował informację, jakoby rząd zamierzał podnieść składki. – Nie ma takich planów – zapewnił na konferencji prasowej podczas spotkania unijnych ministrów finansów Ecofin w Brukseli.
Także wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska powiedziała w Sejmie, że nic nie wie na temat ewentualnego planu podwyższania składek rentowych. – W ministerstwie trwają prace dotyczące zmian w systemie finansów, których celem jest niedopuszczenie do osiągnięcia poziomu 55 proc. zadłużenia w relacji do PKB – dodała. Wyjaśniła, że bez działań zmierzających do ograniczenia długu ryzyko przekroczenia progu 55 proc. jest duże. Po przekroczeniu tego progu rząd musi wdrożyć procedury zmierzające do ograniczenia wydatków.