Przez kilka lat, nawet w czasie pandemii, rządowi PiS udawało się trzymać w ryzach wydatki na obsługę zadłużenia. Wynosiły one ok. 30 mld zł rocznie, a w relacji do PKB nawet malały. Jednak już w tym roku trzeba się liczyć z ich skokowym wzrostem – wynika z Wieloletniego Planu Finansowego Państwa na lata 2022–2025.
I tak, w 2022 r. odsetki płacone inwestorom mają sięgnąć niemal 50 mld zł, czyli 1,7 proc. PKB. Jeszcze gorzej ma być w przyszłym roku, gdy poszybują one do ok. 68 mld zł, czyli 2,1 proc. PKB. W 2023 r. stanowić mają aż ok. 57 proc. całego deficytu, można więc powiedzieć, że większość nowego długu będziemy zaciągać po to, by spłacić ten stary.
Tyle, ile na 500+
– Rządowe szacunki są bardzo niepokojące. Wszystko, co zaoszczędziliśmy w budżecie państwa na odsetkach przez ostatnie lata, teraz zostanie przejedzone w dwa lata – komentuje Sławomir Dudek, główny ekonomista Fundacji FOR. – W tym roku na ten cel trzeba będzie wydać o 20 mld zł więcej niż rok wcześniej, a w 2023 r. o prawie 40 mld zł więcej niż w 2021 r. To tyle, ile koszty całego programu 500+ – zaznacza Dudek.
I dodaje, że jeśli chodzi o plany na 2022 r., Polska wypada najgorzej wśród wszystkich krajów UE (wśród tych, które podały takie dane w kwietniowej notyfikacji fiskalnej). U nas koszty obsługi długu mają wzrosnąć z roku na rok o 0,6 pkt proc. PKB, co jest najwyższym wzrostem. Dla porównania, Włochy na ten cel przeznaczą aż 3,5 proc. swojego PKB, ale w stosunku do 2021 r. oznacza to niewielki spadek; podobnie ma być w Niemczech czy Holandii. Natomiast władze Czech czy Węgier też spodziewają się wzrostu, ale odpowiednio tylko o 0,2 i 0,4 pkt proc. PKB.