Rząd nie przedstawi do końca roku planu konsolidacji finansów publicznych. Minister finansów liczy, że wystarczy zmienić sposób liczenia naszego zadłużenia, wyłączając z niego OFE, by rozwiązać część problemów.
Dwuletni plan stabilizacji i rozwoju naszych finansów ma ujrzeć światło dzienne na początku roku. Ma się opierać na kilku filarach. Po pierwsze stopniowo będą wygasać wszelkie emerytalne przywileje – najpierw służb mundurowych, ale dopiero w przypadku osób rozpoczynających służbę, potem także pozostałych uprzywilejowanych grup zawodowych – przekonuje minister Jacek Rostowski w tekście opublikowanym w Wigilię w „Gazecie Wyborczej”. To odpowiedź na wcześniejszy list podpisany przez dziesięciu ekonomistów, w którym podpowiadali rządowi niezbędne działania mające uratować polskie finanse publiczne od katastrofy.
Po drugie rząd zamierza przesunąć wiek emerytalny – dłużej żyjemy, dłużej jesteśmy aktywni, dłużej powinniśmy też pracować. Czekają nas wreszcie także zmiany w OFE, choć w tym przypadku szef resortu finansów wprawdzie potrafi zdiagnozować problemy, ale recepty na ich rozwiązanie nie ma. – Efektywność inwestycyjna OFE jest nikła, otwarcie dla OFE rynków zagranicznych niebezpieczne, a mielenie obligacji Skarbu Państwa przez OFE przyczynia się do narastania długu – wylicza Rostowski. – Poza tym prowizje dla OFE za sztywne inwestowanie 60 proc. portfela w obligacje państwowe są za wysokie, a mechanizm zaliczania do deficytu sektora finansów publicznych wydatków związanych z OFE utrudnia Polsce przystąpienie do strefy euro.
Minister przyznał, że trwają prace, aby te problemy rozwiązać, jednak trudno znaleźć receptę na wszystkie dolegliwości. Z informacji „Rz” wynika jednak, że na przynajmniej jedną resort ma sposób – chce wyłączyć OFE z długu. Zresztą sam Rostowski wielokrotnie podkreślał, że gdyby wyłączyć z długu tę część, która wynika z funkcjonowania w Polsce drugiego filaru emerytalnego, nasze zadłużenie w relacji do PKB wyniesie na koniec 2010 roku 42 proc. Według kryteriów z Maastricht górną granicą jest zaś poziom 60 proc. PKB.
– W porównaniu ze strefą euro, gdzie dług sięgnie 84 proc. w relacji do PKB, Francji – 83 proc., czy Niemiec 77 proc., u nas ten poziom jest o połowę niższy – przekonuje szef resortu finansów. Także na zarzut wzrastającego poziomu wydatków państwa w przyszłym roku, który często podnoszą ekonomiści, Rostowski ma odpowiedź: – Jeśli odejmiemy wzrost wydatków unijnych i ich współfinansowanie ze środków krajowych, to wzrost ten nie wynosi wcale 5,5 proc., ale zaledwie 2 proc., z czego 1,5 proc. wynika ze spowolnienia gospodarczego.