– Mamy jasne sygnały z Kancelarii Prezydenta, że żadna ustawa nakładająca na Polaków wyższe obciążenia nie zyska akceptacji – powiedział „Rz” Michał Boni, szef doradców premiera. – Dlatego budżet, który przygotowujemy na przyszły rok, musi być tak skonstruowany, aby uwzględnił wszystkie wydatki bez szans na wyższe dochody.
Właśnie pod kierunkiem Michała Boniego powstają założenia przyszłorocznych finansów państwa. Jedno jest pewne – trzeba oszczędzać. Z powodu niskiego wzrostu gospodarczego (rząd spodziewa się, że wyniesie on zaledwie 0,5 proc.) fiskus ściągnie z nas i z firm tyle samo co w tym roku, czyli 230 – 235 mld zł.
[wyimek]40 mld zł mogą wynieść cięcia, jakich rząd powinien dokonać w przyszłorocznym budżecie[/wyimek]Na więcej nie ma co liczyć, bo na podniesienie podatków nie zgodzi się prezydent Lech Kaczyński. Także premier Donald Tusk zaznaczył, że wyższe obciążenia dla Polaków to ostateczność. Poruszał wprawdzie temat podwyżki VAT na spotkaniu z prezydentem, ale zgodził się, że takie posunięcie mogłoby osłabić konsumpcję i w efekcie przynieść zmniejszenie dochodów z tego podatku.
Rząd początkowo chciał zwiększyć daniny od stycznia 2010 r., aby zasypać budżetową dziurę. Minister finansów Jacek Rostowski oficjalnie zapowiedział, że o szczegółach planu poinformuje na przełomie sierpnia i września.
Przeciw takiemu rozwiązaniu protestowali jednak na łamach „Rz” w ramach naszej akcji „Nie dla wyższych podatków” ekonomiści, przedsiębiorcy i eksperci.