– Jeśli prognozy Ministerstwa Finansów się sprawdzą, inflacja wyniesie 1 proc., a wzrost PKB nie przekroczy 1,2 proc., to deficyt całego sektora może wynieść nawet 8,1 proc. PKB – podkreśla Mirosław Gronicki, były minister finansów. – Wszystko za sprawą wzrostu tzw. wydatków sztywnych i nakładów inwestycyjnych związanych z projektami finansowanymi przez UE.
Zdaniem ekonomisty swój wkład we wzrost deficytu będą też miały samorządy aktywnie uczestniczące w realizacji programów inwestycyjnych oraz rządowe fundusze. – Cały czas ponosimy konsekwencje obniżki podatków i składki rentowej – mówi Gronicki. – Dopiero znaczący wzrost zatrudnienia i wpływów do Funduszu Pracy pomógłby poprawie stanu finansów publicznych. To jednak także jest związane z poprawą koniunktury.
W opinii byłego szefa resortu finansów na wyższe dochody budżetowe moglibyśmy liczyć, gdyby inflacja wyniosła 3 proc., a PKB wzrósł o minimum 3 proc. W takiej sytuacji deficyt miałby szansę nie przekroczyć 7 proc. PKB. Resort finansów nie ogłosił jeszcze oficjalnego poziomu przyszłorocznego deficytu finansów publicznych. Jednak biorąc pod uwagę wyliczenia, jakie zawarł w projekcie budżetu na 2010 r. – bez uwzględnienia kredytów z Europejskiego Banku Inwestycyjnego – deficyt sektora finansów publicznych wg norm unijnych może sięgnąć 113,4 mld zł, czyli 8,2 proc. PKB. Takiego podsumowania dokonał Jakub Borowski, główny ekonomista Invest Banku. Na taki poziom złoży się: 50 mld zł deficytu budżetowego (przy założeniu, że NBP zasili kasę państwa 2 mld zł), 14,4 mld zł deficytu w budżecie środków unijnych; 22,5 mld zł refundacji z tytułu przekazania składek do OFE; 11 mld zł z emisji obligacji drogowych; 7,5 mld zł środków z Funduszu Rezerwy Demograficznej przekazanych do FUS, 3 mld zł deficytu w Funduszu Pracy oraz 5 mld zł deficytu w jednostkach samorządu terytorialnego.
To i tak optymistyczne wyliczenia, ponieważ – zdaniem Borowskiego – sytuacja jednak będzie lepsza, niż to przedstawił rząd. – Zakładam, że PKB wzrośnie w przyszłym roku o 1,6 proc. – mówi ekonomista. Z drugiej strony jednak nie jest on przekonany, że prywatyzacja przyniesie zakładane 25 mld zł. – Może to być po 10 mld zł w tym, jak i w przyszłym roku – wyjaśnia.
Borowski uważa, że rynek finansowy nie jest przygotowany na tak wysoki poziom deficytu. – Spodziewam się w najbliższym czasie podwyższonej zmienności kursu złotego, którą można by ograniczyć, podejmując działania uwiarygodniające plan prywatyzacji rządu, np. zapowiadając prywatyzację PKO BP, BOŚ i KGHM lub zapowiadając wymianę środków unijnych na rynku – dodaje ekonomista Invest Banku.