W ciągu kilku dni się okaże, czy minister skarbu podejmie negocjacje z firmami zainteresowanymi zakupem akcji Lotosu. Resort nie ujawnia ani ile ofert wpłynęło, ani kto je przesłał, ale z nieoficjalnych informacji wynika, że wybór ma ograniczony. Nabyciem akcji gdańskiej grupy, która jest drugim po PKN Orlen producentem paliw w Polsce, zainteresowane są cztery rosyjskie koncerny naftowe oraz dwie spółki zachodnioeuropejskie, ale tylko pośrednio związane z branżą. Wśród chętnych z Rosji są m.in. TNK BP, GazpromNieft i Rosnieft oraz – jak podał "Puls Biznesu" – Biosyntec z Francji, wytwarzający m.in. filtry do papierosów, oraz firma Trafigura z Holandii, handlująca m.in. ropą.
Minister skarbu zamierzał, ogłaszając jesienią ubiegłego roku przetarg na Lotos, wyłonić inwestora strategicznego, który zapewni Lotosowi rozwój i dostęp do złóż, gwarantując przy tym utrzymanie jej aktywów i działalności w Polsce.
Jeżeli jednak nieoficjalne informacje o ofertach potwierdzą się i żaden z zachodnich koncernów paliwowych nie wyraził zainteresowania gdańską grupą, a warunki stawiane przez resort spełniają tylko oferenci z Rosji, to transakcja jest mało realna. Taki scenariusz przewidują eksperci, z którymi rozmawialiśmy. Choć rosyjskie koncerny mogłyby zaoferować zarówno wysoką cenę za akcje, jak i obiecać Lotosowi dostęp do rosyjskich pól naftowych, to szanse na wygranie przetargu mają niewielkie. – Mamy rok wyborczy, Lotos to jedna z najbardziej znaczących firm w kraju, więc o sprzedaży Rosjanom praktycznie nie ma mowy – uważa jeden z naszych rozmówców.
O tym, że Rosjanom trudno będzie kupić Lotos, wiadomo od kilku miesięcy. Premier Donald Tusk zapewniał ostatnio, że nikogo w tym procesie nie będzie dyskryminował, ale też zapowiedział, że z pewną ostrożnością będzie oceniał oferty.
Już sama zapowiedź prywatyzacji gdańskiej spółki wywołała sporo emocji politycznych, posłowie Prawa i Sprawiedliwości ostro go skrytykowali, a eurodeputowany Jarosław Kurski promuje akcję "Polski Lotos".