W przypadku gdy wzrost PKB będzie w przyszłym roku o 1 pkt proc. niższy niż założony, dług publiczny wzrośnie w stosunku do PKB o 0,5 proc. – analizuje Ministerstwo Finansów w Strategii Zarządzania Długiem.
Na przyszły rok resort prognozuje, że zadłużenie sektora finansów publicznych wyniesie 51,4 proc. PKB (wobec 53,5 proc. w 2011 i 52,4 proc. w 2012 r.). – Jeśli zaś gospodarka spowolni bardziej niż założenia, to znaczy realny wzrost PKB wyniesie nie 2,2 proc., ale 1,2 proc., dług miałby wzrosnąć do 51,9 proc. – wyjaśnia Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Invest-Banku. – A więc wciąż sporo poniżej 55-proc. progu ostrożnościowego – dodaje.
Przekroczenie tego limitu oznacza konieczność zerowego deficytu w budżetu państwa lub przyjęcie takiego deficytu, by relacja długu do PKB spadła poniżej 55 proc. W praktyce oznacza to natychmiastowy wzrost podatków i ostre cięcia wydatków państwa. Zdaniem resortu finansów taka sytuacja nam nie grozi. I to nawet gdyby – jak wynika z analizy „Rz" – realny wzrost PKB w przyszłym roku wyniósł nie tylko 1,2 proc.
A co by się stało, gdyby spowolnienie było jeszcze większe i gospodarka rozwijała się w tempie bliskim zera? Ministerstwo Finansów tego nie podaje, ale można wyliczyć, że resort także liczy na niewielki wzrost długu – do 52,4 proc. PKB.
Inaczej uważają ekonomiści. – Analizy wrażliwości długu na zmiany PKB resortu finansów mają dosyć statyczny charakter – mówi Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. – Nie biorą np. pod uwagę tego, że spadek dynamiki PKB zazwyczaj idzie w parze ze spadkiem inflacji, co obniża nominalny wzrost PKB, do którego jest porównywany dług – mówi Jankowiak. Do tego resort finansów zakłada, że sam dług nawet przy załamaniu gospodarczym pozostaje na takim samym poziomie (ok. 867,6 mld zł w 2013 r.), choć gorsza sytuacja może spowodować wyższe wydatki.