Jak się dowiaduje „Rz”, Komisja Europejska wytknęła nam niedociągnięcia przy wydawaniu 6,6 mld zł przeznaczonych na wsparcie dla gospodarstw o niekorzystnych warunkach gospodarowania (czyli takich, które działają np. w górach) oraz przy wydatkowaniu środków na tzw. działania rolno-środowiskowe, czyli wsparcie gospodarstw ekologicznych.
Uwagi dotyczą wydatków z roku 2005 i 2006. Unijni audytorzy zarzucają nam niedokładne kontrolowanie, czy rolnicy, którzy korzystali z funduszy, nie przekraczali norm nawożenia, których powinni przestrzegać. Efektem tych zastrzeżeń może być nałożenie na Polskę poważnych kar pieniężnych. Za rok 2005 grozi nam 47 mln zł, a za 2006 – 57 mln zł.
– Przed Komisją Europejska toczą się dwa postępowania wyjaśniające dotyczące wydatków realizowanych ze środków unijnych – potwierdza Aleksandra Szelągowska, dyrektor Departamentu Finansów Ministerstwa Rolnictwa. Od razu jednak uspokaja, że do ostatecznego nałożenia kar na Polskę droga jeszcze daleka.
W resorcie rolnictwa stoją na stanowisku, że audytorzy nie mają racji. Przekonują, że Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, która wypłacała środki, przeprowadzała odpowiednie kontrole. Tyle tylko, że robiła to, opierając się na przepisach obowiązujących w Polsce, a nie unormowaniach unijnych. Cały spór jest więc do wyjaśnienia. Polska po prostu musi przekonać do swoich racji Brukselę.
104 mln zł - taka kara finansowa grozi Polsce, jeśli resort rolnictwa nie przekona UE do swoich racji