– Zgłasza się wielu inwestorów, rozmowy trwają. Możliwe są różne formy współpracy. Dzisiaj jeszcze trudno powiedzieć, jaki wariant wybierzemy. Nie ukrywam, że wciąż czekamy na kolejne propozycje – mówi Ryszard Jaśkowski, wiceprezes Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Spożywców Społem (KZRSSS).
Sklepy Społem, których jest ok. 4 tys., to gigantyczny i ciągle niewykorzystany potencjał. A po ogłoszeniu upadłości przez Krajową Agencję Handlową, która w ubiegłym roku próbowała skonsolidować sieć, pojawiły się szanse dla kolejnych firm.
Społem ma sklepy w wielu bardzo atrakcyjnych lokalizacjach. Jednak, by powstała z nich sieć z prawdziwego zdarzenia, potrzeba ogromnych pieniędzy. Zdaniem znawców branży inwestor musi wyłożyć od 1 do 1,5 mld zł, żeby sklepy dzisiaj zarządzane przez 400 niezależnych spółdzielni stworzyły jedną, centralnie zarządzaną strukturę z podobnym asortymentem, centralnymi dostawami i spójnym marketingiem. Ale efekty jego działań mogą być szybko widoczne – wejście do Społem firmy z własnym zapleczem dystrybucyjnym może oznaczać spadek cen w sklepach, co bardzo szybko powinno się przełożyć na wzrost obrotów placówek.
Społem to potencjał, ale także wyzwanie. Sklepy różnią się wielkością, choć ponad połowa ma do 100 mkw. powierzchni. Działają też pod kilkoma markami: Społem, Lux czy Znajomy Sklep. Widać tego efekty – liderzy handlu detalicznego zwiększają obroty o co najmniej 30 proc. rocznie, a przychody Społem od lat utrzymują się na podobnym poziomie.
– Jesteśmy zainteresowani współpracą ze spółdzielniami, mamy przygotowany koncept sieci handlowej, który możemy szybko wdrożyć. Bo na rynku nie ma miejsca na nową sieć budowaną od podstaw – brakuje lokali w dobrych lokalizacjach. Dlatego to atrakcyjny partner – mówi Paweł Sobków, członek zarządu ds. handlu w Ruchu. Niewiadomo jaką strategię w tej sprawie przyjmie nowy prezes Ruchu.