- To dla nas kłopot, bo dotąd 20 proc. ślimaków skupowaliśmy w Wielkopolsce. Nie uważamy, by populacja winniczka była zagrożona. W ostatnich latach zbiory, ze względu na niesprzyjającą pogodę, były niskie. Nasza firma rok temu skupiła połowę planowanej kwoty - mówi „Rz” Krzysztof Żychliński, członek zarządu Rolniczego Kombinatu Spółdzielczego Łubnica w Wielkopolsce, największego polskiego producenta mięsa ślimaków.
W tym roku plany Łubnicy to skup 450 t winniczków. Firma przerabia je na mięso (na 1 kg mięsa potrzeba 5 kg żywych ślimaków) i eksportuje, głównie do Francji (95 proc. sprzedaży) oraz Niemiec. W 2007 r z Łubnicy na światowe stoły trafiło ok. 100 t mięsa oraz muszle winniczków. Kombinat ma też największą w kraju hodowlę ślimaków afrykańskich (200 t rocznie), swoją wylęgarnię, podpisuje tumowy z rolnikami na tucz dostarczonych mięczaków. Zainwestował ok. 5 mln zł w nowoczesną przetwórnię.
Krzysztof Żychliński podkreśla, że 80 proc. światowego spożycia ślimaków, stanowią winniczki. Na nich też zarabia się najwięcej. Jeszcze 10 lat temu rentowność polskich firm sięgała kilkudziesięciu procent. Teraz spadła poniżej 10 proc.
- Wzrosły koszty pracy, energii, transportu. A ceny mięsa winniczków na świecie rosną wolno. Rynek jest zmonopolizowany przez firmy francuskie - wylicza Żychliński.
W Polsce skupem zajmuje się ponad sto firm, ale przerobem ślimaków tylko cztery. Wartość eksportu przetwórcy szacują jest na ok. 3 mln euro. Drugi znaczący gracz na rynku winniczków - Las Skwierzyna z Gorzowa Wielkpolskiego, chce w tym roku skupić ok. 300 t. Pracownicy firmy mówią, że choć ceny w skupie wzrosły do 1,5 zł /kg (rok temu było to 08 zł - 1, 2 zł), to problemem jest brak zbieraczy.