Tuż przed wstrząsem w kopalni "Rydułtowy-Anna" dwóch górników - elektryk i ślusarz - znalazło się na skraju strefy zagrożenia tąpnięciami. Ślusarz zapomniał narzędzi i wrócił po nie, a w tym czasie doszło do wstrząsu, podczas którego zginął górnik-elektryk. Górnik-ślusarz, który wrócił po narzędzia odniósł tylko niewielkie obrażenia, skończyło się na zadrapaniach i i złamanej nodze. Jego kolega, 40-letni Mirosław Chowaniec z Radoszów, stracił życie.
Przypomnijmy - do wstrząsu i zawału doszło w środę w kopalni Rydułtowy Anna. W rejonie zagrożenia znajdowało się 7 osób, jedna zginęła, cztery zostały lekko ranne. W kilka godzin po katastrofie „Rzeczpospolita” ujawniła, że z rejonie wstrząsu nie powinni się w ogóle znajdować ludzie. Po naszej informacji Kompania Węglowa przyznała, że jedynie jeden pracownik – ten, który zginął – przebywał w rejonie zakazu. Trwa dochodzenie w tej sprawie.