[b]Rzeczpospolita: [/b][b]Wielkość zamówień podczas tegorocznego salonu lotniczego w Farnborough była bliska rekordu. Czy wierzy pan, że już naprawdę możemy mówić o ożywieniu na tym rynku?[/b]
[b]Jim McNerney:[/b] Wszystko zależy od kondycji światowej gospodarki. Na razie wyraźnie odczuwamy ożywienie zarówno na samoloty do przewozu cargo, jak i na maszyny pasażerskie. W tej sytuacji mogę powiedzieć, że jesteśmy większymi optymistami niż przez ostatnich kilka lat.
Naturalnie "recesja o podwójnym dnie", o której wspominają niektórzy ekonomiści, bardzo zaszkodziłaby naszemu biznesowi. Tyle że rzadko dochodzi do takiej sytuacji. Obecny kryzys finansowy w Europie raczej doprowadzi do spowolnionego odbudowywania rynków niż do powrotu recesji.
Nie ukrywam jednak, że kondycja światowej gospodarka jest dla nas wielkim wyzwaniem. Dzisiaj widzimy ogromne szanse na nowe zamówienia w Azji, na Bliskim Wschodzie. Pojawią się one i w Stanach Zjednoczonych, kiedy poprawią się finanse linii lotniczych, a właśnie widzimy pierwsze oznaki zmian na lepsze.
[b]W ofercie Boeinga największe zainteresowanie budzi naturalnie dreamliner. Ale wiele linii, w tym polski Lot, myśli także o wymianie maszyn średniego zasięgu, takich jak boeing 737. Wprowadzicie na jego miejsce całkowicie nową maszynę czy też pojawi się odświeżona wersja 737?[/b]