105 Leo w wersji 2A5 i 14 nieco starszych czołgów 2A4 ma dołączyć do 128 leopardów tej ostatniej wersji, przejętych na początku minionej dekady od Bundeswehry za symboliczną markę i używanych do dziś w wojsku.
Ministerstwo obrony skutecznie w ostatnich tygodniach negocjowało transakcję z Niemcami, bo o najlepsze czołgi na Kontynencie walczyły jeszcze trzy inne kraje: 2 europejskie i jeden azjatycki. Używana broń ma kosztować niemal miliard złotych - MON nie ujawnia dokładnej wartości transakcji bo negocjatorzy do ostatniej chwili pracowali nad „urealnieniem" ceny. Minister obrony Tomasz Siemoniak przyznaje, że kilkakrotnie w tej sprawie spotykał się ze swoim niemieckim odpowiednikiem.
Szybkie wzmocnienie wojska i przemysłu
- Pozyskanie zwłaszcza nowszych Leopardów 2A5, niezłych czołgów produkowanych w latach dziewięćdziesiątych, to racjonalny sposób na szybkie dozbrojenie sił pancernych. Pozwoli w Leo wyposażyć kolejną brygadę i zrobić krok w kierunku pożądanej unifikacji broni – mówi Andrzej Kiński szef Nowej Techniki Wojskowej.
Armia już ponad dekadę eksploatuje 128 leopardów 2 A4. Po przejęciu kolejnej partii czołgów będziemy w jednym z największych użytkowników Leo nie tylko w krajach NATO.
- Dobrze byłoby, aby wojskowi wyciągnęli wnioski z doświadczeń sprzed dekady i tym razem wynegocjowali z Niemcami korzystniejsze dla polskiego przemysłu warunki wprowadzania na rynek niemieckiej broni pancernej. Chodzi o dostęp do dokumentacji, technologii serwisowania i modernizacji leopardów a także podzielenie się ze zbrojeniówką praktycznymi kompetencjami w dziedzinie remontów i obsługi – podkreśla Zdzisław Zieliński, zastępca redaktora naczelnego fachowego „Raportu WTO".