Airbus zastanawia się nad zwiększeniem tempa produkcji rędziny A320 powyżej planowanych 46 sztuk miesięcznie w 2016 r., a decyzja w tej sprawie może zapaść jeszcze w tym roku — poinformował prezes Airbusa na obie Ameryki, Barry Ecclestone na konferencji przemysłu lotniczego i wojskowego w Waszyngtonie. — Jeśli podejmiemy taką decyzję, to chcemy to zrobić jak najszybciej, bo rynek na to czeka — powiedział. (Na marginesie poinformował, że Airbus jest bliski znalezienia kupca na sześć A380 z silnikami Rolls-Royce, które były przeznaczone dla japońskich Skymark Airlines).
Boeing poważnie rozważa zwiększenie tempa produkcji swych B737 do ponad 47 miesięcznie — powiedział z okazji tej samej konferencji prezes Dennis Muilenburg. Koncern produkuje obecnie 42 maszyny miesięcznie i we wcześniejszych planach zakładał dojście do 47 w 2017 r. — Odczuwamy presję nad dalsze zwiększenie tempa. Poważnie oceniliśmy różne opcje pod względem czasu i wolumenu, ale ta presja wskazuje wyraźnie na większe tempo — stwierdził.
Eksperci z tego sektora spodziewają się, że następnym pułapem Boeinga będą 52 sztuki miesięcznie, wypowiedź prezesa sugeruje, że ocena została już dokonana, a jej wyniki będą znane wkrótce. W sierpniu szef pionu finansowego Boeinga, Greg Smith sygnalizował, że koncern jest bliski podjęcia decyzji o zwiększeniu rytmu produkcji B737 do 52 miesięcznie. Kilka dni temu prezes BCA, Ray Conner przyznał, że koncern jest pod niewiarygodną presją pójścia wyżej.
Parcie na zwiększenie produkcji wynika z ostrego popytu linii lotniczych na nowe oszczędniejsze wersje samolotów. Airbus i Boeing mają zamówienia gwarantujące im wiele lat produkcji, więc klienci zamawiający nowe samoloty muszą czekać na nie latami. Zwiększenie produkcji skróci termin dostaw.
Jednak w przepadku obu firm możliwość zwiększenia produkcji zależy od tego, czy dostawcy potrafią dotrzymać nowego tempa i wywiązywać się również z większej produkcji. To takie dylemat dla inwestorów.