Jeżeli popatrzy się na postulaty zgłaszane obecnie, chociażby na łamach „Rzeczpospolitej”, można odnieść wrażenie, że nie różnią się generalnie od tych sprzed czterech czy ośmiu lat, a nawet wcześniejszych. Uproszczenie systemu podatkowego, zniesienie barier administracyjnych, reforma systemu ubezpieczeń społecznych, bardziej przewidywalne prawo. To wszystko systemowe sprawy, które mają gwarantować stabilność i przewidywalność prowadzenia biznesu.

Charakterystyczne przed wyborami jest również to, że politycy, i to niezależnie od opcji, wsłuchują się w postulaty środowisk biznesowych, doceniają ich wagę i podpisują się pod nimi. Bo w okresie okołowyborczym politycy, zwłaszcza ci, którzy rządzą, bardzo starają się, żeby nie pominąć żadnej grupy wyborców, bo po wyborach troski o ich samopoczucie jest już mniej.

Czytaj więcej

Dziesięć postulatów biznesu na wybory

Problem w tym, że kiedy jest już po wyborach, zapał do spełnienia postulatów jakoś szybko znika, pojawiają się za to pomysły mniej lub bardziej niebezpieczne dla firm. Czasem wynikają z czystego wyrachowania np. fiskalnego, a czasem ze zwykłego niechlujstwa. W efekcie politycy, zamiast próbować tworzyć wspólnie z przedsiębiorcami lepszy klimat dla biznesu, stają po przeciwnej stronie barykady. Koło się zamyka, a postulaty systemowych zmian znowu trafią do szuflady, aby pojawić się z nowymi nadziejami przy kolejnych wyborach. Nierówna walka z dwugłowym smokiem trwa więc w najlepsze i nic nie wskazuje, żeby mogło się to zmienić.

Zapraszam do lektury najnowszego dodatku „Biznes: bezpieczna firma”.